Hołowczyc: zostaliśmy zauważeni
Żeberka połamane, ale da się żyć. Teraz trzeba tylko chwilę odpocząć i zabierać się znowu ostro do roboty. Przede wszystkim pojeździć trochę, żeby nie pozostawić w pamięci tego "dzwonu". Bo to naprawdę był nieprzeciętny wypadek – opowiada Krzysztof Hołowczyc, który wrócił już do kraju i w domu odpoczywa po trudach 29. Rajdu Dakar.
– Muszę nacieszyć się rodziną, która bardzo się za mną stęskniła. Cały czas opowiadam im o rajdzie. Poza tym, wreszcie mogę się wyspać we własnym łóżku po tych trzech tygodniach, gdy nocowało się po rozmaitych namiotach.
Mimo wypadku na 12. etapie, który nie pozwolił załodze Orlen Teamu ukończyć imprezy, "Hołek" przywozi z Afryki głównie dobre wspomnienia. – Taką już mam selektywną pamięć – śmieje się kierowca Nissana Navary. – Liczy się dla nas to, co podkreślali fachowcy mówiąc, że pokazaliśmy potencjał i zostaliśmy zauważeni jako przeciwnicy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że nie mamy jeszcze tyle doświadczenia, co Luc Alphand czy Stephane Peterhansel. Wiemy jednak, że możemy jechać bardzo szybko i nawet z nimi zwyciężać.