Hołowczyc: tu nie ma miejsca dla grzecznych chłopców
- Byłem gościem, który po trupach szedł do wyniku - dalej, wyżej, mocniej. Wyrywałem mechanikowi klucze i mówiłem: "Daj, zrobię to lepiej". Teraz to się zmieniło - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Krzysztof Hołowczyc, który mimo 51 lat na karku wcale nie myśli o sportowej emeryturze.
Krzysztof Hołowczyc, najbardziej znany polski kierowca terenowy udzielił wywiadu "Przeglądowi Sportowemu", w którym wypowiada się na temat swojej kariery i próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego wciąż bierze udział w zawodach i wcale nie myśli o przejściu na emeryturę.
- Już dawno powinienem się rozglądać za fajnym, bujanym fotelem. Wnuków jeszcze nie mam, ale córki są w takim wieku, że mogłyby mi to przynieść. I opowiadałbym im, jak to się w rajdach jeździło. Ale mnie ten napęd sportowy trzyma przy życiu - mówi mistrz Europy z 1997 roku.
Popularny "Hołek" przekonuje, że nie jest już takim kierowcą, który wie wszystko najlepiej i wszystko chce robić sam.
- Byłem gościem, który po trupach szedł do wyniku - dalej, wyżej, mocniej. Wyrywałem mechanikowi klucze i mówiłem: "Daj, zrobię to lepiej". Teraz to się zmieniło. Wiem, że jestem częścią zespołu, nie zrobię wszystkiego sam.
- Bezwzględnym sk...synem trzeba być dla siebie. W sporcie nie ma miejsca dla grzecznych chłopców, którzy pięknie się uśmiechają. Mogę mieć taki wizerunek, ale wewnątrz jestem facetem, który z zawziętością, bólem, czasem krwią, dąży do celu - przekonuje Hołowczyc.
Doświadczony kierowca wypowiedział się także na temat sytuacji Roberta Kubicy, który nie jest w stanie wrócić do Formuły 1 i teraz startuje w rajdach.
- Tak naprawdę to my byśmy chcieli - już, Robert, wracaj, pokaż wszystkim frajerom, bo chcemy ciebie oglądać. Jak słyszę te opowieści - Robert źle zrobił, zmarnował swoją karierę, to mówię jedno - odpier... się. To jego życie, jego wybór. Wiele razy słyszałem jak mówił, że Formuła 1 jest piękna i wspaniała, ale to tylko jego zawód. Miłością obdarzył rajdy - ocenił Hołowczyc.
"Hołek" ma już za sobą osiem startów w Rajdzie Dakar. Choć jak przyznaje, po pierwszym był przekonany, że już tam nie wróci. - Jedziesz 120km/h, a tu nagle dziura wielkości pokoju. Potem w nocy to samo, tylko że przed tobą nagle 40-metrowy klif. Na dole nic, scena kończąca. Powiedziałem wtedy: nigdy więcej, będę jedynym, który nie chce się zabić - wspomina.
WP.PL