Hołowczyc: pośpiech nie jest wskazany
Krzysztof Hołowczyc dziś leci do Lizbony, gdzie w sobotę zacznie się Rajd Dakar. Kierowca Orlen Teamu zrobił wszystko, by odnieść sukces w tej arcytrudnej imprezie.
Ostatnio pracował z psychologiem, a w Afryce będzie mu pomagać doktor Robert Śmigielski. - Tylko pierwsze miejsce jest dobre, każde inne oznacza kompromis - mówi przed startem Rajdu Dakar Hołowczyc. Wygrać te zawody to jego wielkie marzenie, choć zdaje sobie sprawę, że nie nastąpi to jeszcze w tym roku.
- Na razie do czołowych zespołów trochę nam brakuje. Fabryczne teamy są doskonale przygotowane logistycznie. Po każdym etapie całkowicie rozbierają samochód. My nie mamy takich możliwości. Mój Nissan Navarra to bardzo dobre auto, ale nie posiadam pięciu zapasowych skrzyń biegów czy dziesięciu zawieszeń - zauważa.
Do tej pory "Hołek" trzy razy startował w Dakarze. Za pierwszym razem dojechał do mety na 60. miejscu (2005 rok). W kolejnych dwóch występach musiał spasować: w 2006 roku wyeliminowała go awaria silnika, a w ubiegłym roku wypadek.
- Nabrałem doświadczenia i wiem, że na Dakarze pośpiech nie jest wskazany. Dlatego w tym roku planuję pojechać wolniej. Nie będę szarżować, co nie znaczy, że nie chcę zająć wysokiego miejsca. Co z tego, że w poprzednich latach zdarzały mi się etapy, że byłem w pierwszej dziesiątce, a po drodze wyprzedzałem 50 samochodów, skoro później to wszystko traciłem. Najlepsze, siódme miejsce na etapie osiągnąłem, gdy jechałem bardzo grzecznie, bo myślałem, że mam jakiś defekt - wspomina Hołowczyc ubiegły rok.
_ Więcej w Przeglądzie Sportowym _