Hołowczyc: mam nadzieję, że silnik przetrwa
Po pechowym 10. etapie, na którym Mini prowadzone przez Krzysztofa Hołowczyca odmówiło posłuszeństwa, w czwartek "Hołek" wrócił do czołówki i zajął szóste miejsce. Do końca Rajdu Dakar jeszcze trzy etapy. - Wierzę że silnik je przetrwa - mówi polski kierowca.
- Po wczorajszym dniu nie spędziłem dobrej nocy. Oczywiście, chodziły mi po głowie różne myśli łącznie z tym, że zastanawiałem się nad sensem dalszej rywalizacji. Ale pomyślałem sobie, że w sporcie nie jest sztuką wyłącznie wygrywać, ale również podnosić się z momentów upadku - powiedział "Hołek" cytowany przez autoklub.pl.
Polak wykazał się wielką ambicją na 11. etapie. Pomimo kolejnych kłopotów z samochodem, jechał szybko i był w czołówce. Na mecie miał szósty czas, dzięki czemu w klasyfikacji generalnej przesunął się na 11. miejsce.
- Początek etapu był trudny, mieliśmy problemy z przegrzewaniem się silnika. Okazało się, że po wczorajszym strzale w chłodnicę z liny pewne elementy nie były prawidłowo zamontowane. Podczas neutralizacji mechanicy poprawili mi osłonę chłodnicy i dolali trochę wody, która była zużywana przez silnik w nadmiernych ilościach - relacjonował Hołowczyc.
Tegoroczny Rajd Dakar dobiega końca. Zostały trzy etapy. Zmęczeni zawodnicy muszą wykrzesać z siebie resztki koncentracji, aby dojechać do Limy. Końcówka wcale bowiem nie będzie łatwa.
- Zostały dwa ciężkie OSy, wierzę że silnik je przetrwa, a ja ponawiązuje jeszcze walkę na odcinkach specjalnych. Nie interesują mnie miejsca, które obecnie zajmuję, przyjechaliśmy tu po pozycję na podium i to już nie jest realne. Jedziemy więc dla siebie i dla kibiców. Jedziemy dalej - zakończył "Hołek".