Hołowczyc: chcę wygrać ten rajd
"Interesuje mnie tylko jedno miejsce – pierwsze" - mówi Dziennikowi Hołowczyc.
W Rajdzie Dakar pojedzie w pan po raz czwarty. Chce się panu znowu tak męczyć?
Przypomina mi się taka scena z tego rajdu – wchodzę w śpiwór i próbuję zasnąć. Ale słyszę jakiś chrobot. Zapalam światło, ostrzy mi się wzrok na ścianę z założenia białą, a tam mnóstwo karaluchów i dwie wielkie jaszczurki, które je otaczają. Co chwilę słyszę jakiś chrzęst, gdy dopadną zdobycz. Mam jeszcze dwie godziny snu i próbując zasnąć, myślę sobie: jest dobrze, są jaszczurki, to znaczy, że nie ma węży. Gdy kończę ten rajd, mówię sobie, że już tu nie wrócę, bo jestem przecież normalnym gościem. Ale z czasem znów zaczynam myśleć o Dakarze. Cóż, człowiek zwykle pcha się w takie miejsca, gdzie wie, że będzie bardzo ciężko.
Co pana zadowoli?
Tylko jedno miejsce jest dobre - pierwsze. Każde inne oznacza kompromis. Kiedyś powiedziałem, że chcę ten rajd wygrać i swojego zdania nie zmienię, choć wiem, że na razie brakuje nam trochę do czołowych zespołów. Fabryczne teamy są doskonale przygotowane logistycznie. Po każdym etapie rozbierają samochód całkowicie. My nie mamy takich możliwości. Mój Nissan Navara to bardzo dobry samochód, ale mam świadomość, że nie posiadam pięciu zapasowych skrzyń biegów czy dziesięciu zawieszeń.
Przed panem tylko pustynia i piach.
Z ławy parlamentu łatwo mi się przesiąść w rajdowy samochód. Przez wiele miesięcy przygotowywałem się do tych zawodów i już tylko o tym myślę. Wielu marzy, by stanąć na starcie największego rajdu świata. Sukcesem dla większości jest dojechanie do mety. I ja też o tym marzę, ale to nie wszystko, co chcę osiągnąć w Dakarze.
_ Więcej w Dzienniku _