Hilux zdominował Dakar. Małysz szczęśliwy!
*Dakar to świetnie zorganizowany i najlepiej nagłośniony medialnie rajd na świecie. Nic więc dziwnego, że kilkuset zawodników co roku stara się wypaść na nim jak najlepiej. Poza zawodowymi kierowcami, do motorsportu lgną też sportowcy z innych dyscyplin. Wśród nich bardzo dobrze radzi sobie Orzeł z Wisły - Adam Małysz. W zeszłym roku startował Mitsubishi i oswajał się z nowymi warunkami. Tym razem przyjął barwy nowego zespołu i wsiadł do jeszcze lepiej przygotowanego samochodu. 15 miejsce w klasyfikacji generalnej należy zakwalifikować jako nie lada osiągnięcie. *
Filigranowy skoczek musiał przed startem nabrać masy mięśniowej, żeby podołać trudom rywalizacji. Ponadto, na kilkusetkilometrowych przelotach między poszczególnymi odcinkami, zespół nie mógł liczyć na pomoc serwisu, więc naprawy wykonywał samodzielnie. Przed wylotem do Ameryki Południowej, Adam przeszedł przyspieszony kurs mechaniki w Belgii. Nie ma jeszcze takiej wiedzy jak Rafał Marton, więc swoją pomocą stara się przede wszystkim nie przeszkadzać. Niemniej, jak przyznał w rozmowie, potrafi wymienić drążki, wahacze oraz koło, co w przypadku dwutonowego potwora wcale nie jest takie proste, zwłaszcza na pustyni w kilkudziesięciostopniowym upale. Warunki atmosferyczne i klimat są jedną z największych przeszkód przed każdym zespołem.
Mimo doskonale przygotowanego auta, nie każdemu było dane dojechać do mety. Świetnym tego przykładem jest Krzysztof Hołowczyc, który już po kilku dniach zakończył zmagania po nieszczęśliwym wypadku. Poza skałami i nieprzewidywalnym piachem na wydmach, rajdowcom doskwierały też ulewne opady, które uniemożliwiały przejazd wytyczonymi szlakami. Wyschnięte koryta w ciągu kilku godzin zamieniały się w rwące potoki. Polski zespół zachowywał jednak zimną krew i swoim tempem zmierzał w kierunku mety. Przygotowanie techniczne pojazdu pozwalało na szybszą jazdę, ale nie zawsze prędkość prowadzi do sukcesu, zwłaszcza na Dakarze. Polski mistrz przyznał, że były momenty, gdy miał szansę wskoczyć do pierwszej dziesiątki. Zdziwił się, gdy w jednym z pierwszych etapów, już po kilku kilometrach wyprzedził zawodnika startującego przed nim. Nie forsował tempa, zbierał doświadczenie. Najlepszym wynikiem było 13 miejsce na etapie La Rioja - Fiambala.
Warto też zauważyć, że polski Król Zimy nie próżnował między pierwszym a drugim startem. Po 37 miejscu w ostatnim Dakarze wziął się do pracy i udowodnił na mniejszych imprezach, że łaskawy los obdarował go wielkim talentem. Zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i dwudziestokrotny mistrz Polski w skokach wszedł na najwyższy stopień podium w rywalizacji o mistrzostwo Czech, wywalczył tytuł mistrza Polski w klasyfikacji generalnej i grupie T1. Niewiele mniejszy dorobek ma Rafał Marton. Pierwsze kroki stawiał za sterami samochodu rajdowego, aby później przesiąść się na pozycję pilota. Tegoroczny udział w zawodach w Ameryce Południowej, był jego siódmym w karierze. Poza sportem motorowym, możemy go także zobaczyć w roli kaskadera w wielu produkcjach filmowych, gdzie prezentuje swoje umiejętności nieustraszonego kierowcy.
Adam Małysz w wielu wywiadach podkreślał, że Toyota Hilux Overdrive spełniła jego oczekiwania i bardzo pozytywnie zaskoczyła. Te słowa zdają się potwierdzać wyniki innych załóg startujących w rajdzie właśnie pickupami z Japonii. Na drugim miejscu zadomowił się południowoafrykański zespół w składzie Giniel de Villiers i Dirk von Zitzewitz. Dla tej pary to już drugie pudło w ciągu dwóch lat. Kolejne miejsca Toyoty Hilux, to 10, 11 i polskie 15. Spośród 153 załóg startujących w Dakarze, jedynie 92 dotarły do mety ostatniego odcinka. Świadczy to o bardzo wysokim poziomie trudności i niestety też różnicach w finansach poszczególnych teamów. Zawodnicy finansowani przez ogromne koncerny nie mają się czym martwić. Ich budżet to kilka milionów złotych, co obejmuje treningi przed rajdem, kupno sprzętu, wpisowe i serwis na miejscu. W gorszej sytuacji znajdują się osoby pozbawione powyższego wsparcia. Start w zmaganiach w Ameryce Południowej dla motocyklisty, czy quadowca, to wydatek przynajmniej 200 tysięcy euro
wliczając w to kupno sprzętu, wynagrodzenie dla mechaników, logistykę i części zamienne.
Wysokie lokaty Polaków cieszą i dają nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej. Trzymajmy kciuki, aby każdy z naszych zawodników dopiął budżet i pojawił się na starcie pierwszego etapu Rajdu Dakar.
Piotr Mokwiński/ll/moto.wp.pl