Heidfeld walczy o posadę
W kwalifikacjach do Grand Prix Wielkiej Brytanii po raz pierwszy w tym roku Nick Heidfeld był wyżej od Roberta Kubicy. Teraz Niemiec jest przekonany, że jego problemy odejdą w zapomnienie. Czy faktycznie Heidfeld nie ma się już czego obawiać? Czy w końcu odrobi stratę do Polaka i zacznie z nim walczyć jak równy z równym? - pyta Dziennik.
"Nie jestem jeszcze tam, gdzie chciałbym się znaleźć. Moim celem nie jest zmniejszenie straty do Roberta, tylko pokonanie go" - przyznaje Heidfeld. Wydawać by się mogło, że wielkim sukcesem była czasówka w Anglii, kiedy to po raz pierwszy w tym roku Heidfeld zakwalifikował się na wyższej pozycji od Kubicy, tyle że Polak w zasadzie nie podjął walki (z przyczyn technicznych nie przejechał nawet jednego okrążenia pomiarowego w finałowym etapie kwalifikacji).
Losy jego przyszłorocznych startów w BMW Sauber wiszą na włosku. Doskonały występ w Wielkiej Brytanii przedłużył jego nadzieje na pozostanie w F1. Bardzo lojalnie w tej sytuacji zachował się też zespół, który w prywatnych testach poświęcił wiele czasu na rozwiązanie problemów swojego kierowcy. Nawet w najgorszych momentach Mario Theissen deklarował pełne poparcie dla Heidfelda. "W zeszłym roku nie wywieraliśmy presji na Roberta i teraz nie mamy zamiaru naciskać Nicka" - tłumaczył szef BMW Sauber. Nawet przegrywając z naszym zawodnikiem Niemiec jest bowiem kierowcą bardzo cennym. Ostatecznie nawet z problemami w kwalifikacjach radził sobie w tym roku dobrze - wskazuje na to tabela punktowa. Heidfeld traci do Kubicy w rankingu kierowców dziesięć punktów i gdyby nie on, BMW nie zajmowałoby teraz drugiej pozycji w tabeli konstruktorów. Jeśli w najbliższy weekend pokona Polaka w równej walce, na oczach rodzimych fanów (oraz ważnych gości teamu z zarządu koncernu BMW) prawdopodobnie uratuje skórę i zostanie w F1
jeszcze co najmniej przez rok.
_ Więcej w Dzienniku _