Hamilton jak Schumacher? Co dalej?
Czy po tym wszystkim, co w ostatnich tygodniach wydarzyło się w zespole McLarena, Lewis Hamilton odejdzie? Jeśli tak, to gdzie? - zastanawia się James Allen, jeden z najsłynniejszych brytyjskich komentatorów F1.
- W Malezji Hamilton czuł się jak Michael Schumacher w 1994 roku, kiedy Benetton został ukarany za oszustwa. Ekipa w której ścigał się Niemiec stosowała nielegalny system zapłonu oraz nie do końca zgodny z regulaminem filtr paliwa. Schumacher tego samego roku został zdyskwalifikowany na kilka wyścigów za zignorowanie czarnej flagi podczas wyścigu na Silverstone. Zarówno on jak i jego menadżer doszli do wniosku, że muszą odejść z Benettona, aby kierowca przestał być kojarzony z oszustwem. W ten sposób już w lecie 1995 roku przesądzone było jego przejście do Ferrari - przypomniał Allen na swoim blogu.
- Hamilton ma pełne prawo czuć się teraz podobnie. Wygląda na to, że udało mu się oczyścić swoje nazwisko, a cała wina za zaistniałą sytuację spadnie na zespół, który "kazał" mu kłamać podczas przesłuchania. Czy powinien więc zmienić zespół, aby dalej nie szargać swojej reputacji?
- W pierwszej kolejności Hamilton pod uwagę bierze aktualną sytuację w zespole. McLaren zbudował wolny bolid. Nie jest to jeszcze koniec świata, ale pamiętać należy że prawdopodobnie zespół zostanie ukarany za wydarzenia z Melbourne i to z pewnością wpłynie na możliwość odbudowania się i powrotu do walki o najwyższe cele - uważa brytyjski dziennikarz.
- Zespół już stracił kluczowego organizatora jakim był Dave Ryan, może też stracić swojego szefa - Martina Whitmarsha. Jeśli z zespołu odszedłby też Hamilton, byłby to ogromny wstrząs. Jeśli tak się jednak stanie, gdzie wyląduje mistrz świata?
- Pierwsze na liście jest z pewnością Ferrari, jednak priorytetem dla włoskiego zespołu jest Fernando Alonso. BMW? Oni mają już Roberta Kubicę i mogą uznać, że Hamiltona nie potrzebują - uważa Allen.
- Może więc Brawn? Na chwilę obecną dysponują najszybszym bolidem, jednak ciężko będzie im utrzymać taką formę. "Wielkie" zespoły z pewnością ich dogonią. Trzeba jednak pamiętać, że zespół Brawn GP to ideał Maxa Mosleya - to sztandarowy przykład jego wizji Formuły 1: dobrze zarządzana niefabryczna ekipa, generująca niskie koszty i gwarantująca wysoką jakość. Hamilton zrozumiał to, o czym zawsze wiedział Michael Schumacher - aby być krok przed innymi, trzeba mieć dobre relacje z tym, kto ustala reguły gry. Z tego powodu Mosley był jednym z pierwszych, do których w ostatnich dniach po radę zgłosił się Hamilton - zauważa Allen.
- Model zespołu jaki prezentuje Brawn GP jest teraz bardzo istotny. Równie istotny dla całej Formuły 1, jak wielki powrót Ferrari do walki o najwyższe lokaty w 1996 roku. Jeśli w tym zespole miałby się znaleźć Lewis Hamilton, zespół zyskałby ogromny rozgłos, podobnie jak Ferrari po zaangażowaniu Schumachera - argumentuje Allen.
- Ross Brawn podkreśla, że cały czas szuka 'silnych partnerów'. Nigdy nie powiedział, że tymi partnerami nie mogą być kierowcy... - zakończył James Allen.
_ RAF _