Podczas 26. Rajdu Karkonoskiego poważny wypadek miała załoga Sławomir Ogryzek i Bogusław Browiński jadąca Citroenem C2 R2 Max. Podczas OS Pilchowice samochód wypadł z trasy i z wysokości kilkudziesięciu metrów spadł do jeziora Pilchowickiego. Załoga na szczęście zdołała się ewakuować zanim samochód poszedł na dno.
Zdjęcia z wypadku są wstrząsające i pokazują, jak niewiele brakowało, aby doszło do tragedii. Citroen zanim spadł do wody przebił barierę ochronną, uderzył w drzewo, następnie odbił się od kolejnego i wpadł do jeziora, które jest głębokie na 40 metrów. Auto natychmiast zaczęło tonąć.
Na dno na szczęście poszedł tylko samochód. Załoga Citroena zdołała się w porę ewakuować, dzięki czemu z wypadku wyszła praktycznie bez szwanku. Sławomir Ogryzek i Bogusław Browiński przyznają jednak, że nie byłoby to możliwe bez pomocy kibiców.
- Takiego wypadku nie spodziewaliśmy się. Podczas OS Pilchowice wypadliśmy z drogi na drugim biegu, zahaczając o drzewo na wysokości prawie 5 metrów i lądując w jeziorze Pilchowickim. Samochód znalazł się prawie 4 metry pod powierzchnią wody. W ułamku sekundy wnętrze wypełniło się mętną, zimną wodą. Decyzja była jedna – jak najszybciej opuścić samochód - wspominał Ogryzek cytowany przez _ autoklub.pl _.
- Po wydostaniu się z samochodu i dojściu na górę zbocza, z której spadaliśmy prawie 60 metrów, nie mogłem uwierzyć, że ten koszmar się już skończył. Emocje były tak silne, że nie zauważyłem zaciśniętego w dłoni długopisu!. Bez ofiarności kibiców nasza wizyta poza drogą mogła skończyć się tragicznie. Cieszę się, że jest już po wszystkim. W imieniu całego zespołu chcieliśmy serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy pomogli nam zaraz po wypadku - dodał Browiński.