Gminy chcą odcinkowego pomiaru prędkości
Odcinkowy pomiar prędkości ma być najskuteczniejszą bronią z polskimi kierowcami, przekraczającymi prędkość. Urządzenia do takiej kontroli chcą mieć gminy. Straż miejska wyposażona w przenośne fotoradary to dla nich za mało.
Kierowcy to dla budżetu doskonałe źródło dochodów. Zawarty w cenie paliwa podatek nie zasila wyłącznie Krajowego Funduszu Drogowego i jest wykorzystywany do realizacji celów, nie służących zmotoryzowanym. Dodatkowo, dzięki absurdalnym znakom i niedostatkowi dróg ekspresowych, kierowców można jeszcze karać mandatami za przekroczenie dopuszczalnej prędkości. Z punktu widzenia służb drogowych najłatwiej to robić przy pomocy urządzeń, które nie wymagają ciągłej obsługi i pracują 24 godziny na dobę. Kierowcy szybko nauczyli się jednak koegzystować z dobrze widocznymi, stacjonarnymi fotoradarami - zwalniają tuż przed nimi i przyspieszają, gdy je miną. Państwo kręci więc na kierowców nowy bat, przed którym nie można się obronić w taki sposób. Odcinkowy pomiar prędkości to nowe narzędzie, które ma wejść do arsenału Inspekcji Transportu Drogowego. W toku jest rozpisany przez ITD przetarg na zakupi 29 zestawów, służące do prowadzenia takich pomiarów, pisze "dziennik Gazeta Prawna". Urządzenia przechodzą właśnie
procedury zatwierdzenia typu w Głównym Urzędzie Miar. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze zestawy trafią na drogi w już w lipcu.
Jak to działa? Na początku i na końcu wyznaczonego odcinka instaluje się urządzenia filmujące lub fotografujące przejeżdżające samochody. Odpowiedni program, przy wsparciu komputerów i systemu łączności, odczytuje numery rejestracyjne samochodów wjeżdżających na fragment drogi objęty kontrolą i zapisuje dokładną godzinę. Gdy auto opuszcza odcinek, ponownie zapisywany jest czas, a system oblicza średnią prędkość. Jeśli była ona wyższa niż dopuszczalny limit prędkości, właściciel samochodu otrzymuje pocztą mandat. Systemu nie da się oszukać. Można jedynie jechać zgodnie z przepisami, albo zrobić sobie postój.
Na razie testowy zestaw do odcinkowego pomiaru prędkości funkcjonuje na drodze krajowej nr 5, przed wjazdem do Bydgoszczy od północy. Gdzie jeszcze się pojawi? Dokładne lokalizacje nie zostały jeszcze określone, ale mówi się, że odcinkowy pomiar ruszy także m.in. na 5,5-km odcinku drogi w miejscowości Kamień (Podkarpackie) i 11-km odcinku drogi nr 50 Sobiekursk-Człekówka (Podlaskie). Pozostałe lokalizacje są wciąż typowane przez Inspektorat Transportu Drogowego.
Mundurowi przewidują, że odcinkowy pomiar prędkości będzie prawdziwym batem na kierowców. ITD sięga po ten środek, gdyż fotoradarom nie udało się wygenerować mandatów na kwoty zakładane przez Ministerstwo Finansów. Na rok 2013 resort Jacka Rostowskiego przewidział 1,5 mld złotych wpływów z mandatów. W osiągnięciu tego celu pomóc ma nowy system. Czy okaże się skuteczny? Nie wiadomo. Jasnym jednak jest, że służby mundurowe bezgranicznie wierzą w jego możliwości. Jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, od lipca 2011 roku, kiedy to ITD przejęła kontrolę nad fotoradarami stacjonarnymi, do instytucji wpłynęło 1,5 tys. podań od gmin, które chcą mieć takie urządzenie na swoim terenie. Teraz rozpocznie się walka gmin o system odcinkowego pomiaru prędkości.
Pierwszy wniosek w tej sprawie wpłynął już do ITD, pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Wiele wskazuje na to, że niebawem pojawi się lawina podobnych pism. Dlaczego? Dla władz gminnych to świetna okazja do poprawy bezpieczeństwa, bez masowego karania jej mieszkańców, a co za tym idzie, spadku popularności i ryzyka przegranej w kolejnych wyborach. Jeśli bowiem na terenie gminy będzie obowiązywał jeden limit prędkości, można zainstalować system przed wjazdem na jej teren i po jego opuszczeniu. Mieszkańcy będą więc poruszać się wewnątrz systemu, a karani będą ci, którzy przejeżdżają gminę tranzytem.
Co ważne, do prowadzenia odcinkowego pomiaru prędkości uprawniona jest wyłącznie Inspekcja Transportu Drogowego. Policja i straże gminne muszą więc zadowolić się sprzętem, który już posiadają.
tb/sj/tb, moto.wp.pl