General Motors stawia na futurystyczne rozwiązania
Maven to najnowsza marka, jaką amerykański gigant motoryzacyjny powołał do życia. Jej rolą będzie wdrożenie programu car sharing (współdzielenia samochodu). Na razie działa tylko w jednym mieście w USA, ale koncern wiążę z nią swoją przyszłość.
General Motors w ostatnich latach, a nawet dekadach, nie był liderem innowacyjności. Więcej słyszało się o jego kłopotach finansowych, akcjach przywoławczych i związanych z tym aferach. W 2009 roku koncern musiał nawet ogłosić swoje bankructwo, oddał też tron największego producenta samochodów na świecie. Ale od 2010 r. w firmie z Detroit powodzi się coraz lepiej, notuje zyski i systematycznie odmładza swój wizerunek.
W ostatnich miesiącach GM zaskakuje nieco swoimi biznesowymi decyzjami. Zakupił upadającego konkurenta Ubera - firmę Sidecar, rozpoczął współpracę z Mobileye, by opracowywać mapy do swoich samochodów autonomicznych, również w celu rozwoju tych aut wszedł w kooperację z firmą Lyft (kolejny rywal Ubera), inwestując 500 milionów dolarów. Nieco wcześniej wspólnie z Fordem i Toyotą zainwestował w M-City - zamknięte (na razie), kompletne miasto zbudowane przy terenach Uniwersytetu Michigan, przeznaczone do testowania samochodów autonomicznych. I wreszcie zaprezentował Chevroleta Bolta – swój pierwszy „masowy” samochód elektryczny. Wszystkie te ruchy wskazują na jeden kierunek giganta – rozwój sieci pojazdów autonomicznych lub półautonomicznych, obejmującej przede wszystkim miasta i skierowanej do nowoczesnych użytkowników. A poza tym koniec postrzegania samochodu jako produktu. Teraz to już będzie element usługi.
Maven obecnie działa tylko w miejscowości Ann Arbor, w stanie Michigan. Przede wszystkim z racji bliskości do Uniwersytetu Michigan. Ale już jest plan na wprowadzenie go do kolejnych, większych miast Ameryki, a także którejś z metropolii w Niemczech. Czym Maven różni się od innych wypożyczalni aut? W odróżnieniu od klasycznego rozwiązania, tu klient wszystkich operacji dokonuje za pomocą smartfona. Począwszy od wyboru i rezerwacji samochodu, przez otwarcie drzwi i uruchomienie silnika, po płatności za usługę. Wynajęcie najmniejszego z modeli (Spark) to koszt 6 dolarów (z paliwem, podatkiem i ubezpieczeniem). W ofercie są oczywiście niemal wszystkie modele koncernu, ale planowane są ograniczenia. W centrach miast nie będą np. oferowane duże SUV-y i pickupy.
Po skorzystaniu z samochodu i rozliczeniu się, kierowca pozostawia go na wskazanym i dogodnym dla siebie parkingu do użytku dla następnego klienta. Zatem wszelkie formalności, procedury i tym podobne działania są ograniczone do niezbędnego minimum. Żadnego zabierania czasu, absorbowania klienta. Ma być szybko, prosto i bezboleśnie.
Ale usługi car sharing to wciąż dosyć małe ciasteczko, po które ma się schylić taki gigant jak GM? Chyba, że celem jest globalna sieć autonomicznych aut zbudowana przez koncern. Obecnie około 5 milionów ludzi korzysta z usług firm takich jak Uber. Ale w ciągu najbliższych 5 lat ta cyfra ma podskoczyć do 25 milionów. Kto pierwszy zabukuje sobie miejsce na tym, błyskawicznie rozwijającym się rynku, wykroi sobie z niego największy kawałek zysków. Nad podobnymi projektami pracują już Ford, Mercedes i BMW. Ten pierwszy koncern w USA już testuje system peer-to-peer (współdzielenia służbowego auta przez pracowników). BMW uruchomiło system car sharing w Kalifornii, Daimler prowadzi Car2Go w USA i w Europie, a Audi oferuje swoje modele premium do wypożyczenia w San Francisco i Miami.
GM może mieć jednak asa w rękawie pod postacią wspomnianego Chevroleta Bolt – elektrycznego auta z planem masowej sprzedaży i konstrukcyjnie już przygotowanego do autonomicznej jazdy oraz funkcjonowania w systemach car sharing. Biorąc pod uwagę, że młodzi ludzie w coraz mniejszym stopniu są zainteresowani kupowaniem samochodów, a w większym byciem przetransportowanym z miejsca na miejsce, to GM ma szansę na dobre ustawienie się w błyskawicznie zbliżającej się, futurystycznej rzeczywistości XXI wieku.