Trwa ładowanie...

Francuski rarytas

Francuski rarytas
d3tmi8g
d3tmi8g

Ten samochód to bardzo ciekawy okaz. Sama jego nazwa wywołuje przyspieszone bicie serca. Gdziekolwiek się pojawi, wzbudza powszechny zachwyt, choć ludzie na ogół nie wiedzą, z jakim autem mają do czynienia. A gdy już się dowiedzą, robią wielkie oczy i patrzą z jeszcze większym niedowierzaniem.

(fot. Robert Miłek)
Źródło: (fot. Robert Miłek)

Mało kto słyszał o Alpine-Renault. Nie jest to Ferrari czy inny sportowy bolid, choć ma wszystko, co wyróżnia tego typu auta. Gdy jeszcze zajrzymy w jego metrykę, to dojdziemy do wniosku, że w czasach, gdy powstawał, musiał robić naprawdę niesamowite wrażenie. Tak jak i teraz. Jego oryginalna i niepowtarzalna sylwetka praktycznie się nie zestarzała, kształtów mogą mu pozazdrościć współczesne auta sportowe. Stare samochody bywają naprawdę bardzo ciekawe...

Alpine A310, bo o nim mowa, został zaprezentowany w roku 1971. Po sukcesach poprzednika, modelu A110, miał kontynuować sportowe tradycje marki. Wyprodukowano go tylko niewiele ponad 11,5 tys. egzemplarzy. Ile przetrwało do dziś trudno określić, ale jest ich naprawdę bardzo mało, a w naszym kraju trzeba mieć wyjątkowe szczęście, by któreś z ocalałych aut gdzieś upolować.

(fot. Robert Miłek)
Źródło: (fot. Robert Miłek)

Początkowo do napędu służył 4-cylindrowy silnik o pojemności 1600 ccm. Od 1976 r. za plecami kierowcy i jego pasażera montowano powstałą przy współpracy z Peugeotem oraz Volvo jednostkę V6 2,7 litra. Taki też silnik znajduje się w prezentowanym egzemplarzu, wyprodukowanym w 1978 r. Auto ma więc 31 lat, a wcale nie widać po nim tego wieku. To zasługa ponadczasowej sylwetki Alpine A310 oraz dbałości właściciela o jego nienaganny stan.

d3tmi8g

Kosztowało to mnóstwo pracy, energii i wysiłku, ale opłaciło się. Prace nad autem to głównie renowacja, odbudowa i dopieszczanie szczegółów, by prezentowało się tak jak za dawnych lat lub jeszcze lepiej. Zadanie zostało wykonane i teraz można od czasu do czasu wyjechać na drogę i pokazać, że takie cudo jeszcze istnieje, ma się dobrze, a dodatkowo zaintrygować większość przyglądających mu się z podziwem osób. Warte podkreślenia jest, że prace nad nadwoziem prowadzone były z myślą o jak najwierniejszym odtworzeniu pierwotnego wyglądu auta, nie było więc mowy o żadnych udziwnieniach czy upiększeniach. Jedynie z tyłu pojawił się sporych rozmiarów spojler, ale on akurat pasuje do bryły samochodu i dodał jego sylwetce agresywności. Z drugiej strony, ingerencja w wygląd takiego klasyka nie jest najlepszym pomysłem i może wyrządzić więcej złego niż dobrego, lepiej więc pozostać przy tym, co zostało stworzone przez stylistów w latach 70. ubiegłego stulecia.

(fot. Robert Miłek)
Źródło: (fot. Robert Miłek)

Tutaj nawet felgi są jak przed laty. Pewnie łatwiej, szybciej i wygodniej byłoby dobrać nowsze, ale nie byłoby możliwe uzyskanie wyglądu zbliżonego jak najbardziej do oryginału. Stare koła trafiły więc do renowacji, by odzyskały dawny blask. Wypolerowane dwuczęściowe obręcze skręcono nowymi śrubami wykonanymi ze stali nierdzewnej. Efekt? Te koła to świetne dopełnienie bryły samochodu.

Prace nad autem objęły również silnik i wnętrze. W przypadku jednostki skupiono się na delikatnych zabiegach estetycznych (niklowana pokrywa filtra paliwa) oraz na odpowiednim wyregulowaniu. Gaźniki, które się tam znajdują, są bardzo kapryśne. Na więcej swobody i fantazji pozwolono sobie przy aranżacji wnętrza, które nabrało elegancji.

d3tmi8g
(fot. Robert Miłek)
Źródło: (fot. Robert Miłek)

To zapewne zasługa nowej skórzanej tapicerki. Zegary, które fabrycznie były montowane na centralnej konsoli, zostały przeniesione na lewą i prawą stronę deski rozdzielczej. W ten sposób wygospodarowano miejsce na monitor. Pod nim umieszczono jednostkę sterującą Sony oraz odtwarzacz DVD. To elementy skromnej zabudowy audio, ale nie oszukujmy się, nie jest to rodzinne kombi, do którego można wrzucić nie wiadomo ile sprzętu. To auto typowo sportowe, więc w drzwiach przednich umieszczono głośniki, a między fotelami niskotonowy głośnik JL Audio. W bagażniku, który w Alpine jest z przodu, zmieściły się wzmacniacz, kondensator i zwrotnice.

d3tmi8g

Mający okazję podziwiać Alpinę A310 po zerknięciu do środka myślą, że to Lotus. Wszystko z powodu kierownicy ze znaczkiem Lotusa - sprawcy tego zamieszania. Poza wrażeniami, jakie wywołuje swoim wyglądem, auto dostarcza jeszcze innych, równie ciekawych. Gdy zajmiemy miejsce w środku, czujemy się, jakbyśmy siedzieli na asfalcie. Inni uczestnicy ruchu drogowego patrzą na nas z góry. Silnik mruczy rasowo za plecami, dając do zrozumienia, że czeka tylko na sygnał do ostrego startu. Wciskamy pedał gazu i Alpine dynamicznie rusza.

(fot. Robert Miłek)
Źródło: (fot. Robert Miłek)

Dzisiaj nie jest to może odrzutowiec, nowsze auta sportowe odznaczają się lepszą dynamiką, ale daje sporo frajdy z jazdy. W zakrętach trzyma się drogi jak przyklejony. Czujemy się wręcz, jak w nieco większym gokarcie. Przechyłów na boki przy agresywnym pokonywaniu zakrętów nie odczuwamy, auto sunie, jak bolid F1 z kontrolą trakcji. Zawieszenie jest naprawdę sztywne, ale w końcu to auto o sportowym charakterze.

* TUTAJ ZOBACZYSZ WIĘCEJ ZDJĘĆ A310 * Alpine A310 jest niesamowite w każdym calu. Szkoda, że tak mało jest ich na drogach, bo dawne auta są bez wątpienia piękne i niepowtarzalne.

Robert Miłek

d3tmi8g
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3tmi8g
Więcej tematów