Francuska piękność - Renault Laguna Coupe
Chwilę po premierze rodzinnej Laguny Renault ogłosiło, że zostały rozpoczęte prace nad usportowioną odmianą coupe. Prototyp zaprezentowany w trakcie salonu samochodowego we Frankfurcie wzbudził wielkie zainteresowanie. Wszyscy zadawali sobie pytanie, czy uchylane ku górze drzwi oraz śmiałe linie nadwozia mają szanse na wejście do produkcji. Niecały rok później Renault udzieliło odpowiedzi, prezentując zdjęcia Laguny Coupe, której premiera dokona się w trakcie październikowego salonu Paryżu...
Zgodnie z przypuszczeniami, unoszone drzwi nie trafią do seryjnej produkcji, gdyż mogłyby utrudniać eksploatację pojazdu choćby na parkingach z nisko osadzonym zadaszeniem. Auto wciąż wyróżnia się smukłą linią nadwozia z niewielkimi zwisami i potężnym wlotem powietrza w przednim zderzaku. Kolejny wyróżnikiem jest kształt reflektorów. Przednie niewiele różnią się od znanych z rodzinnej Laguny, zaś z tyłu postawiono na efektowne, wąskie i wypukłe klosze.
Francuska piękność będzie napędzana 6-cylindrowymi silnikami. Turbodiesel zapewni 235 KM. Jeszcze więcej ognia drzemie w 3,5-litrowej jednostce benzynowej, która oferuje kierowcy 240 KM. Za przeniesienie napędu będzie odpowiadała 6-stopniowa skrzynia. Renault deklaruje, że automat otrzyma krótkie przełożenia, a także będzie pracował sprawniej, od dotychczasowych konstrukcji. Niestety moc będzie trafiała wyłącznie na przednie koła. Mimo tego pierwsza „setka” powinna pojawiać się na liczniku po niecałych 7 sekundach od startu.
Buksowanie kół w trakcie dynamicznego ruszania z miejsca będzie jedynym powodem do uskarżania się na układ jezdny samochodu. Renault zastosowało w nim układ czterech skrętnych kół. System zwiększa zwrotność oraz niweluje podsterowność. Rozwiązanie zostało już przetestowane w rodzinnej Lagunie GT, której zdolność pokonywania zakrętów dorównuje możliwościom Porsche Boxtera oraz Subaru Imprezy!
Laguna Coupe z pewnością nie będzie jeździła gorzej. Niestety możliwość przetestowania jej walorów będzie możliwa najwcześniej pod koniec roku...
Łukasz Szewczyk