Fotoradary w rękach urzędników!
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/12084/radar-01.jpeg',347,500) ) |
| --- | W planach jest zwolnienie funkcjonariuszy z konieczności prowadzenia postępowania mandatowego w przypadku zdjęć z fotoradarów i przeniesienie tej odpowiedzialności na osoby zatrudnione w specjalnie do tego celu powołanym urzędzie.
- Zasady karania będą takie same, tyle tylko, że kara będzie miała charakter administracyjny. Urzędnicy zajmą się obróbką materiałów pochodzących z fotoradarów, wyszukaniem właściciela czy kierowcy łamiącego przepisy. Ma to na celu odciążenie policjantów, którzy obecnie zamiast ścigać piratów drogowych zajmują się papierkami – mówi Andrzej Grzegorczyk, sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która przygotowała założenia projektu.
- Zmiana przepisów przyspieszy też całą procedurę, dzięki czemu mniej spraw trafi do sądów grodzkich, które z automatu muszą zajmować się sprawami mandatów z fotoradarów, jeśli policjanci nie zdążyli zakończyć postępowania w 30 dni. Zwiększy się również wielokrotnie liczba karanych kierowców, co ma znaczenie prewencyjne – chętniej zdejmą oni nogę z gazu – stwierdza Andrzej Grzegorczyk.
Kolejną rewelacją ma być możliwość karania wyłącznie na podstawie numeru rejestracyjnego pojazdu uwiecznionego na zdjęciu.
- Projekt powinien zostać uchwalony w ciągu 3 – 4 miesięcy. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, nowe przepisy mogłyby zacząć obowiązywać jesienią – mówi Michał Rachoń, rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Obecnie przeprowadzenie postępowania mandatowego należy do zadań policjantów. W ciągu 30 dni od zrobienia przez fotoradar zdjęcia, właściciel pojazdu, który np. przekroczył dozwoloną prędkość, jest wzywany w celu odebrania mandatu. Może go nie przyjąć twierdząc, że to nie on siedział za kierownicą samochodu czy motocykla w trakcie popełniania wykroczenia. W takiej sytuacji ma prawny obowiązek wskazania, kim był kierowca.
Jeśli tak zrobi, kierowca ten dostaje mandat i punkty karne. Jeśli właściciel pojazdu nie jest w stanie podać nazwiska kierowcy, sprawa trafia do sądu grodzkiego, który także dąży do ustalenia, kim był prowadzący pojazd. Gdy okaże się to niemożliwe, sąd ma prawo ukarać właściciela pojazdu mandatem, ale bez punktów karnych.
Autor: Maciej Pobocha