Trwa ładowanie...
13-03-2015 20:23

Fotoradarowe pułapki: sposoby Polaków na unikanie mandatów

Fotoradarowe pułapki: sposoby Polaków na unikanie mandatówŹródło: PAP/Marcin Bielecki
d1u6y09
d1u6y09

Wysokie tempo pracy i życia niejednokrotnie zmusza nas do szybkiego przemieszczania się. Niestety, brak autostrad i dróg ekspresowych sprawia, że wielu kierowców łamie ograniczenia prędkości. Na straży przepisów stoją nie tylko policjanci, inspektorzy ITD czy strażnicy miejscy, ale też wspierające ich urządzenia - fotoradary. Niestety są one źródłem nieuczciwych zachowań obydwu stron. Mundurowi traktują je jak maszynki do zarabiania, a kierowcy nauczyli się unikać płacenia nałożonych za ich sprawą mandatów.

Mandaty za przekroczenie dozwolonej prędkości stanowią lwią część kar nakładanych na kierowców. Nic więc dziwnego w tym, że wiele polskich miast i gmin wyposażyło się w fotoradary. Zamaskowane w obudowach przypominających kosze na śmieci urządzenia zbierają bogate żniwo, a dochody zasilają miejscowe budżety. Problem jednak w tym, że nie zawsze odbywa się to zgodnie z przepisami. Te określają, że strażnicy, ustawiając fotoradar, muszą posiadać zgodę policji na pomiar w danym miejscu i czasie. Jak wynika z pokontrolnego raportu NIK-u, nagminne są przypadki, gdy w miejscach ustalonych z policją fotoradary pracują tylko na początku i na końcu zmiany. Pomiędzy tymi momentami przenoszone są w punkty, gdzie co prawda nie ma tak dużego zagrożenia dla innych uczestników ruchu lub pieszych, ale łatwiej przyłapać kierowców. Ci ostatni nauczyli się jednak unikać odpowiedzialności za wykroczenia.

Wydawać by się mogło, że po otrzymaniu listu z mandatem w środku nie pozostaje nam nic innego, jak wyrazić skruchę, przyjąć kilka punktów karnych i co najważniejsze, dokonać płatności. Wbrew pozorom w niektórych sytuacjach typowo polskie skomplikowane formalności i zawiłości prawne pozwalają unikać nieprzyjemnych, a często również kosztownych sytuacji. Wystarczyło kilka lat, aby polscy kierowcy wypracowali sprawnie działające metody unikania płacenia mandatów. Trzeba jednak jasno stwierdzić, że niektóre z nich dosyć mocno mijają się z obowiązującym prawem.

Starsi kierowcy pamiętają zapewne realia panujące w poprzednim ustroju. W tamtych czasach wysokość mandatu jak i jego wypisanie było kwestią dyskusyjną. Bardzo wiele zależało od funkcjonariusza, który przyłapał nas na wykroczeniu. Odpowiednia rozmowa i "mocne argumenty" często wystarczały do ugodowego załatwienia sprawy. Z fotoradarem tak łatwo nie wygramy. Nim spróbujemy uniknąć płacenia mandatu, warto poznać mechanizmy i przepisy z tym związane. Straż miejska i inspekcja transportu drogowego mają dokładnie rok na ukaranie kierowcy, licząc od dnia zarejestrowania popełnienia wykroczenia. Dodatkowo, w ciągu 180 dni muszą wystawić mandat, a później skierować sprawę do sądu. Z tak elementarną wiedzę możemy przystąpić do działania.

Około 40 proc. kierowców w ustawowym czasie płaci mandat i po kilku dniach zapomina o całej sprawie. Luki w prawie dają nam jednak kilka możliwości. Zacznijmy od nielegalnej metody - kuzyn z zagranicy. Nie trzeba chyba nikogo uświadamiać o kosztach, jakie generują postępowania windykacyjne. O ile szukanie sprawcy i nękanie go pisemnymi ponaglaniami w Polsce "opłaca się", o tyle w przypadku obcokrajowca koszty rosną kilkukrotnie - czas całej operacji również. Urzędnicy doskonale wiedzą, że muszą zmieścić się w terminie (rok) by ukarać kierowcę, po przekroczeniu ustawowego czasu przewinienie ulega przedawnieniu. Z tego prostego powodu straż miejska i gminna najczęściej nawet nie podejmuje próby ustalenia kto prowadził pojazd. Kierowcy, wiedząc o tym, podają dane często zmyślonej osoby, najlepiej obywatela państwa spoza Unii Europejskiej. Pamiętajmy jednak, że jest to przestępstwo z poważnymi konsekwencjami prawnymi i w skrajnym przypadku zagrożone karą pozbawienia wolności.

(fot. PAP/Marcin Bielecki)
Źródło: (fot. PAP/Marcin Bielecki)

Inną metodą jest unikanie kontaktu ze strażą lub inspekcją transportu drogowego. Kilka prób skontaktowania się z kierowcą zająć może kilka miesięcy. Jeśli cała procedura przekroczy rok, sprawa zostaje umorzona. Niemal całkowitą gwarancję uniknięcia kary mają kierowcy poruszający się samochodami na zagranicznych tablicach rejestracyjnych. W tym przypadku również sprawa w większości przypadków trafia do kosza.

d1u6y09

Następna metoda także opiera się na wydłużaniu całej procedury, aż do przedawnienia. Chyba większość kierowców zna konstrukcję pism przysyłanych wraz z mandatem. Kierowca ma do wyboru kilka możliwości: odmówić wskazania sprawy, wówczas otrzyma mandat bez punktów karnych. Przyznać się do winy, bądź wskazać innego kierującego, który w danym okresie korzystał z samochodu. Po kilku dniach odesłane przez nas pismo wróci do urzędu, gdzie rozpoczyna się kolejna mozolna procedura poszukiwania podanej osoby. Kilka tygodni, miesięcy później, także do niej dociera analogiczny blankiet. Wskazany kierowca z powodzeniem może odesłać dokumenty z podaniem kolejnych personaliów. Taka "korespondencja" trwającą rok oznacza przedawnienie.

Straż miejska i jej podobne formacje przysyłają kierowcom dodatkowo zdjęcie prezentujące wykroczenie. Musi ono spełnić kilka kryteriów. Na fotografii może znajdować się tylko jeden pojazd (warto żądać pokazania pełnego kadru), w przeciwnym wypadku zdjęcie nie może być dowodem w sprawie. Co więcej, zdjęcie musi być na tyle wyraźne, aby możliwe było odczytanie numerów rejestracyjnych i w miarę możliwości rozpoznanie kierującego. Jeśli sprawa zostanie skierowana do sądu, mamy jeszcze szanse na wygraną. Kluczem do sukcesu są wymogi prawne. Sprawę przeciwko kierowcy do sądu skierować może tylko policja. Jeśli stroną wnoszącą o rozpatrzenie wniosku jest straż lub inspekcja transportu drogowego, możemy śmiało wnioskować o zakończenie postępowania ze względu na błędy formalne i mocne argumenty przemawiające na naszą korzyść.

Mandaty otrzymywane za przekroczenia szybkości, zwłaszcza z fotoradarów są najmniej przyjemne. Często dostajemy wezwanie do zapłaty wiele miesięcy po fakcie. Korzystanie z nielegalnych uników może się dla nas źle skończyć, warto zatem postępować w majestacie prawa i stosować w pełni legalne metody. Sprawdzajmy też na bieżąco przepisy regulujące wysokości mandatów, bo świadomemu kierowcy łatwiej będzie walczyć z bezzasadną karą.

Piotr Mokwiński/moto.wp.pl

d1u6y09
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1u6y09
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj