Fisichella pomścił Kubicę
Na pierwszym zakręcie wyścigu o Grand Prix Turcji Giancarlo Fisichella z Force India spóźnił hamowanie i wjechał w Williams Kazuki Nakajimy. Żadnego z kierowców nic się nie stało, ale każdy wypadek, w którym bolid wzbija się w powietrze, jest potencjalnie bardzo niebezpieczny.
Włoch tłumaczył potem, że jadący przed nim Sebastien Bourdais (Toro Rosso) dwukrotnie zmienił po starcie tor jazdy, uniemożliwiając mu skuteczne hamowanie.
Bolid Fisichelli przeleciał tuż obok głowy Japończyka. Do podobnego wypadku doszło rok temu podczas inaugurującego sezon Grand Prix Australii. Samochód Davida Coultharda minął o centymetr kask Aleksa Wurza. Po tamtej kraksie Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) nakazała podwyższenie kokpitu o 15 milimetrów w sezonie 2008, aby zwiększyć bezpieczeństwo kierowców.
Komentatorzy w studio Polsatu Sport tuż po wyścigu żartowali, że Fisichella chciał w ten sposób pomścić swojego dobrego kolegę Roberta Kubicę, którego Nakajima staranował w otwierającym sezon GP Australii.
_ "Przegląd Sportowy" _