Fiat zatrzyma produkcję?
Pracownicy tyskiego Fiata boją się, że ich fabryka wstrzyma produkcję tak jak to zrobił gliwicki Opel. Tymczasem niektórzy z nich dostali wyrównanie dodatku za wysługę lat. - Dyrekcja chce w ten sposób uspokoić nastroje - mówią ludzie
Gdy tydzień temu gliwicka fabryka Opla ogłosiła, że wstrzymuje produkcję nowych aut, od razu pojawiły się informacje, że podobny los może spotkać tyskiego Fiata. Załogi nie uspokoiły zapewnienia Bogusława Cieślara z Fiat Auto Poland, że fabryka działa normalnie i w planach nie ma żadnych przestojów. - Trudno nam uwierzyć, że kryzys jakimś cudem ominie akurat Fiata. Nastroje są grobowe - opowiada "Gazecie Wyborczej" jeden z pracowników Fiata w Tychach.
Tymczasem gdy na kontach pracowników pojawiły się październikowe wypłaty, okazało się, że niektórzy dostali wyrównanie dodatku za wysługę lat. Niewiele, bo po ok. 70 zł, ale w fabryce od razu zrobiło się weselej. Pracownicy są przekonani, że Fiat chce w ten sposób uspokoić atmosferę. Pieniądze na wyrównanie dodatków były do tej pory zamrożone. - To przekonało załogę, że spółka jest w dobrej kondycji finansowej. Ludzie widzą też, że fabryka ma zamówienia. Poza tym w innych firmach zwalniają, a u nas przyjmują do pracy - mówi Rajmund Pollak z podbeskidzkiej "Solidarności".
Zupełnie inne nastroje panują w Fiat-GM Powertrain w Bielsku-Białej, pisze "GW". Produkowane tam małe diesle trafiają do samochodów grupy Fiata oraz do GM. W fabryce były już dwa dni przestoju. Z nieoficjalnych informacji docierających do załogi wynika, że prawdopodobnie fabryka zacznie pracować na dwie, a nie jak teraz na trzy zmiany. Może to oznaczać, że część pracowników straci pracę albo zostanie przeniesiona do fabryki Fiata w Tychach.
Pojawił się jednak problem, bo tyski Fiat w związku z uruchomieniem produkcji nowego forda ka chce co prawda zatrudnić pracowników z Bielska, ale nie zgadza się, by zachowali ciągłość pracy, pisze "Gazeta Wyborcza". - Każą się ludziom zwolnić i dopiero potem zatrudniać w Tychach. Nie możemy się na to zgodzić, bo pracownicy tracą w ten sposób wszystkie dodatki. Zaczynają od najniższej pensji, mimo że mają przecież ogromne doświadczenie w branży motoryzacyjnej - przekonuje Wanda Stróżyk, szefowa "S" w Fiat Auto Poland.
Źródło: [
]( http://wnp.pl )