"F1 to jeden wielki teatr"
Afera szpiegowska w F1 zakończona. McLaren stracił punkty w klasyfikacji konstruktorów i 100 mln USD, choć mówiło się nawet o wykluczeniu tego zespołu z obecnego i kolejnego sezonu. Piątkowe treningi przed GP Belgii odbyły się w cieniu afery. Robert Kubica zajął w nich szóste i dziewiąte miejsce – pisze Życie Warszawy.
100 mln dolarów to ogromna suma. Nawet dla zespołu McLarena, o którym szef F1 Bernie Ecclestone powiedział kilka miesięcy temu, że nie ma grzywny, która mogłaby go skrzywdzić. Czy angielski zespół faktycznie odczuje tę karę?
– To trochę taki show na pokaz – twierdzi Joe Sawiad z portalu Grandprix.com. – F1 to jeden wielki teatr. Kara na pewno zostanie zmniejszona, ale na razie w świat poszła informacja o jej drakońskiej wysokości – dodaje.
Gwoździem do trumny McLarena okazała się korespondencja członków zespołu. I to nie tylko pomiędzy głównymi podejrzanymi, czyli Nigelem Stepneyem (były szef mechaników Ferrari)
i Mike’em Coughlanem (były szef projektantów McLarena). Intensywnie korespondowali ze sobą także hiszpańscy kierowcy teamu: Pedro de la Rosa i Fernando Alonso. Można więc stwierdzić, że McLaren wykorzystał informacje o Ferrari do testów w swoich bolidach. FIA przytoczyła jeden z listów de la Rosy do Alonso, w którym pisał o mieszance gazu, jaką Ferrari używa do opon w celu zmniejszenia temperatury wewnętrznej i tym samym zapewnieniu lepszych osiągów. „To proste. Musimy tego spróbować” napisał 25 marca tego roku de la Rosa do Alonso o godz. 2 w nocy. „Mają coś innego niż wszyscy. To może być klucz” – odpisał Alonso. „Zgadzam się. Trzeba to przetestować. Jak najszybciej” – zakończył de la Rosa. „Te informacje są wiarygodne. Pochodzą od Stepneya… Jest w dobrym kontakcie z Coughlanem” napisał natomiast innym razem.
Mimo wszystko Światowa Rada Sportów Motorowych (FIA) uznała, że nie ma pewności, by McLaren takie testy przeprowadził. Po ogłoszeniu werdyktu Ferrari wydało oświadczenie wyrażające zadowolenie z wysokości kary.
– Najważniejsze, że prawda wyszła na jaw – napisał włoski zespół, ale jego szef Jean Todt przyznał, że kara powinna być jeszcze wyższa. _ rel="nofollow">Więcej w Życiu Warszawy _Więcej w Życiu Warszawy