F1: gumowa specjalizacja...
Po tym, co przydarzyło się Robertowi Kubicy w Turcji, tajemnice Formuły 1 zaczynamy od opon na suchą nawierzchnię. Właśnie one sprawiały Polakowi tyle kłopotów – pisze Przegląd Sporowy.
Ogumienie F1 jest zupełnie inne od tego, jakie stosujemy w naszych samochodach. Przede wszystkim zwyczajna opona musi być uniwersalna – działać w różnych temperaturach i na różnych rodzajach nawierzchni, a oprócz przyczepności, bardzo ważny jest jej duży przebieg docelowy.
Tymczasem w Formule 1 praktycznie w każdej dziedzinie panuje skrajnie posunięta specjalizacja. Dlatego na każdy wyścig koncerny oponiarskie szykują specjalne rodzaje ogumienia, dostosowane ściśle do rodzaju nawierzchni, konfiguracji toru (liczba i rodzaj zakrętów, długość prostych), a nawet... przewidywanych temperatur asfaltu.
Najwięcej czasu (około 70%) podczas licznych testów prywatnych zespoły F1 poświęcają na objeżdżanie prototypowych rodzajów ogumienia oraz wybór dwóch zestawów opon, które potem przywożone są na daną Grand Prix. Dostawcy opon szykują do sprawdzenia po kilka rodzajów opon dla każdego zespołu. Ze względu na różnice konstrukcyjne bolidów (konfiguracja zawieszenia, aerodynamika, układ napędowy) każdy z nich zużywa gumy trochę inaczej – to co działa w Renault, może nie nadawać się do McLarena.