Egzamin na prawo jazdy z kamerą, nadajnikiem i słuchawką
"Życie Warszawy" opisuje nowatorski sposób zdawania na prawo jazdy z użyciem miniaturowej kamery, nadajnika i słuchawki. Kandydat na kierowcę za zestaw i pomoc w zdaniu testu zapłacił tysiąc złotych - podaje gazeta.
Dziennik wyjaśnia, że osiemnastoletni mieszkaniec stolicy po raz pierwszy przystępował do teoretycznego egzaminu na prawo jazdy. Zwrócił na siebie uwagę egzaminatora, bo pod ubraniem, w okolicy pasa, widać było dziwne uwypuklenia. Kiedy w trakcie egzaminu podeszli do niego egzaminatorzy, rzucił się do ucieczki. Po krótkiej szamotaninie udało się go jednak zatrzymać i wezwać policję. Znaleziono przy nim zestaw składający się z baterii, kamery wideo, nadajnika, pętli indukcyjnej, mini słuchawki, urządzenia zwrotnego i przewodów elektrycznych.
Zestaw był włączony i przygotowany do działania. Jak ustalili policjanci, kamera rejestrowała obraz z monitora, na którym były pytania. Był on przekazywany drogą radiową do osoby, która zaparkowała swoje auto w pobliżu ośrodka. Siedzący tam mężczyzna, widząc pytania, podpowiadał przez słuchawkę, którą odpowiedź wybrać. Według śledczych, taka usługa kosztowała zdającego około tysiąca złotych. Na razie chłopakowi nie postawiono żadnych zarzutów. Urządzenie nadawcze sprawdzają biegli. Jeśli okaże się, że działało one w zabronionych częstotliwościach, 18-latkowi grozi do dwóch lat więzienia.