E - przekręt w motoryzacji
W Internecie wystawiane są coraz częściej do sprzedaży części samochodowe niewiadomego pochodzenia z logiem renomowanego producenta w tle. Cała prawda o zakupie wychodzi w momencie odebrania przesyłki od kuriera. Najgorsze jest to, że jak na razie bezsilne wobec tego procederu jest także polskie prawo.
E – handel kwitnie, a nieuczciwi sprzedawcy wykazują się coraz bardziej wyszukanymi pomysłami na omijanie prawa. Nikogo już nie dziwi umieszczenie zdjęcia zamiennika z logiem renomowanego producenta. Najgorsze jest jednak to, że znaczna liczba osób nadal ulega tym pułapkom. Najczęściej cała prawda o naszym „udanym” zakupie wychodzi na jaw po otrzymaniu przesyłki od kuriera.
W takich przypadkach można by wykorzystać prawo do reklamacji. Sytuację w niektórych przypadkach komplikuje brak rejestracji działalności handlowej wirtualnych sprzedawców. Nie możemy też udowodnić, że sprzedawca sugerował powiązanie produktu z sąsiadującym „elementem graficznym”. Bezsilne jest również polskie prawo. Obecnie w Polsce żadna z instytucji nie czuje się uprawniona do śledzenia przypadków bezprawnego wykorzystywania znaków towarowych w sprzedaży internetowej. Producenci i poszkodowani kupcy pozostają więc z tym problemem sami.
O jedynych obecnie narzędziach walki z nieuczciwymi sprzedawcami mówi Adam Taukert, Rzecznik Prasowy Urzędu Patentowego RP: Na podstawie ustawy Prawo własności przemysłowej właściciel znaku towarowego może egzekwować swoje prawa w dwojaki sposób. Pierwszy to poinformowanie sprzedającego o tym, że właściciel znaku zakazuje wykorzystywania zastrzeżonego znaku lub nazwy przez osoby nieuprawnione i wzywa do zaprzestania bezprawnego używania znaku z powołaniem się na zapisy ustawy. Możliwe jest również skierowanie sprawy do sądu o odszkodowanie. W takim przypadku trzeba jednak udowodnić straty, spowodowane bezprawnym wykorzystywaniem znaku towarowego przez dany podmiot.
Pomocne mogą okazać się przepisy, dotyczące kontroli podatkowej oraz jawności danych osób handlujących w internecie, które planuje wprowadzić Ministerstwo Finansów. - Proponujemy, aby kontrola skarbowa miała prawo pytać administratorów lub właścicieli stron internetowych, serwisów, serwerów oraz podmiotów świadczących usługi utrzymania domen i stron internetowych o dane identyfikujące przedsiębiorców lub osoby fizyczne, które zamieszczają ogłoszenia i reklamy wskazujące na prowadzenie przez nich działalności gospodarczej. W grę wchodzi nazwa lub imię i nazwisko oraz adres – mówi Magdalena Kobos, Rzecznik Prasowy Ministerstwa Finansów.
W praktyce oznaczałoby to, że podmioty te będą odpowiedzialne i rozliczane za monitorowanie legalności działań podejmowanych przez swoich kontrahentów.