E-myto: najwyższa pora na uporządkowanie przepisów
System elektronicznego poboru opłat od pojazdów o masie całkowitej powyżej 3,5 tony z powodzeniem zastąpił niewydolny i przestarzały system winietowy. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku wpływy z e-myta przekroczą poziom nakładów na budowę i uruchomienie projektu. System viaTOLL zacznie zatem "na czysto" zarabiać na nowe drogi.
Instytucje eksperckie i organizacje przedsiębiorców jeszcze przed uruchomieniem systemu viaTOLL zwracały uwagę na przepisy prawa, które ograniczają efektywne działanie systemu lub są niekorzystne dla kierowców i przewoźników. Mimo złożonych przez decydentów obietnic, do tej pory rząd nie dokonał stosownych zmian w prawie i nie wiadomo, czy w ogóle to uczyni.
Mija szesnaście miesięcy od chwili uruchomienia elektronicznego myta. To dobra pora, by dokonać kompleksowej analizy przepisów, związanych z poborem opłat od samochodów ciężarowych. To, że zmiany w prawie są absolutnie konieczne, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Pozostaje otwarta kwestia zakresu tych zmian. Ich celem powinno być, z jednej strony, zapewnienie sprawnego działania systemu viaTOLL, a z drugiej - usunięcie wadliwych regulacji, których konsekwencje ponoszą kierowcy i firmy transportowe. Szczególnie pilną kwestią jest zmiana dwóch przepisów, postulowana przez ekspertów, biznes i środowisko przewoźników.
O absurdzie, jaki stanowi objęcie e-mytem samochodów osobowych, których masa całkowita przekracza 3,5 tony, wspominano już wielokrotnie. Konieczność dokonania stosownych zmian w ustawie o drogach publicznych podkreślał w swoich raportach i stanowiskach także Instytut Jagielloński, monitorujący funkcjonowanie systemu viaTOLL od momentu jego wdrażania. Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem, samochód terenowy z przyczepą, o ile jego masa przekracza wspomniane 3,5 t, jest traktowany jak auto ciężarowe. Musi zatem zarejestrować się w systemie, posiadać urządzenie pokładowe i wnosić stosowne opłaty.
Jeszcze przed uruchomieniem systemu viaTOLL, w 2011 r., przedstawiciele ówczesnego Ministerstwa Infrastruktury bagatelizowali problem, twierdząc, że chodzi jedynie o utrzymanie przepisów, obowiązujących w czasach systemu winietowego. Po zastąpieniu winiet przez e-myto okazało się jednak, że problem dotyka kierowców. W rezultacie 9 lutego 2012 r. minister Sławomir Nowak zapowiedział na konferencji prasowej, że jego resort przygotuje nowelizację, dzięki której te pojazdy (jak również busy przewożące niepełnosprawnych) zostaną zwolnione z obowiązku rejestracji w systemie. Po dziewięciu miesiącach od tej zapowiedzi stare przepisy nadal obowiązują. Nie wiadomo, czy minister podtrzymuje daną obietnicę, czy też koncepcja naprawy złego prawa została odłożona na nieokreśloną przyszłość.
Kolejna kwestia, która wymaga uporządkowania, wiąże się z karami, nakładanymi na kierowców, którzy nie uiszczają opłat w systemie viaTOLL. Na dzień dzisiejszy kara za przejechanie odcinka drogi to 3 tysiące złotych. Odcinek drogi wyznaczają dwa skrzyżowania z trasą, po której porusza się pojazd. A zatem mamy do czynienia ze swoistą loterią. Kierowca, który bez opłaty przejedzie 30 km, na jednej trasie może przejechać 2 odcinki (i zapłaci 6 tys. zł kary), na innej zaś - nawet 10 odcinków, co daje aż 30 tys. zł kary. Taki system nie jest racjonalny i podważa zaufanie obywateli do państwa. Urzędnicy powinni pamiętać, że kara ma być nie tylko nieuchronna, ale proporcjonalna do przewinienia i jasno określona.
Dlatego niektórzy twierdzą, że najwłaściwszym rozwiązaniem byłoby uzależnienie wysokości kary od liczby przejechanych kilometrów, a nie od - niezależnego przecież od kierowcy - rozplanowania sieci drogowej. Z drugiej jednak strony ten sam argument można postawić w tej sytuacji. Brak zjazdów oznaczałby, że nawet kierowca, który chciałby szybko opuścić płatną drogę nie mógłby tego zrobić, a kara rosłaby z każdym kilometrem.
Złe prawo nie tylko obciąża podatników i wpływa na kondycję firm transportowych, ale stwarza dobre warunki do działania firm, które bezpodstawnie obiecują anulowanie nałożonych kar. Atrakcyjnie brzmiące propozycje, składane przewoźnikom, którzy muszą uiścić ogromne kary, to wykorzystywanie ich ciężkiej sytuacji. Nie ma wątpliwości, że w świetle obowiązującego prawa obietnice anulowania kar, nałożonych przecież zgodnie z przepisami, są niewykonalne. Wadliwe urządzenia pokładowe stanowią zaś mniej, niż 0,1 proc. całości, a stwierdzenie błędu wyklucza nałożenie kary.
W przypadku e-myta powtarza się sytuacja, znana dobrze w kontekście ubezpieczeń i reprywatyzacji. Znane i szeroko opisywane są praktyki "doradców" i "prawników", pobierających pieniądze za działania, mające rzekomo doprowadzić do uzyskania wysokiego odszkodowania od ubezpieczyciela bądź od państwa. Wszystkie te sytuacje mają wspólne źródło: złe prawo, zwiększające skuteczność takich działań.