Dziadkowie z wnukami na trasie
*Po zakończeniu II wojny światowej poważnie rozważano wdrożenie Planu Morgenthaua, na mocy którego Niemcy miały zostać przekształcone w państwo rolnicze. To sprawiło, że motoryzacyjny projekt Unimog, którego realizację rozpoczęto tuż po wojnie, nabrał wyjątkowego znaczenia. *
W założeniach pojazdy te miały być uniwersalną siłą roboczą, mająca przewagę nad konwencjonalnymi traktorami i w maksymalnym stopniu odciążająca rolników. Takie podejście przyjął Albert Friedrich, niegdyś szef działu projektów silników lotniczych w koncernie Daimler-Benz, który w październiku 1945 zdobył od amerykańskich sił okupacyjnych pozwolenie na produkcję. Jako partnera w celu zaprojektowania i produkowania pojazdu Friedrich wybrał spółkę Erhard & Söhne. 1 października 1946 roku pokazano prototypowy pojazd, który nazwano UNIMOG, co było skrótem pełnej nazwy „Universalmotorgerät” (urządzenie silnikowe o wszechstronnym zastosowaniu). Duże zainteresowanie tym pojazdem sprawiło, że w fazie produkcyjnej od jesieni 1948 r. do jesieni 1950 r., udało się sprzedać 600 sztuk tych „urządzeń”. Zapotrzebowanie rynku przerosło możliwości produkcyjne spółki Erhard & Söhne. Produkcję przejęła wówczas
fabryka Daimler Benz i pierwszy model opuścił jej bramy 3 czerwca 1951 roku.
Mijające właśnie sześćdziesiąt lat od tego wydarzenia uczczono wielkim festynem, a w sobotę 4 czerwca okolice miasteczka Wörth, gdzie zlokalizowane są zakłady produkujące Unimoga, przemieniły się w prawdziwy Unimogstadt. Było to dla producenta tak ważne święto, że zaproszono dziennikarzy nie tylko z krajów europejskich, ale także z tak odległych jak USA, czy RPA.
Cały festyn zaczął się jednak w Gaggenau czyli w miejscu pierwszej fabryki, gdzie w roku 1951 rozpoczęto produkcję Unimoga. Tam, po przyjeździe o 9 rano, powitał nas szpaler sześćdziesięciu pojazdów, od najstarszego z numerem 1, po najmłodszy (obecnie sprzedawany) z numerem 60. Jak powiedział szef firmy, samochody te miały stworzyć konwój który przejedzie od Gaggenau do Wörth, czyli miejsca gdzie aktualnie wytwarzany jest pojazd. Poprosił też o stworzenie międzynarodowej obsady w konwoju, gdyż jak mówił „Unimog jest sprzedawany w 100 krajach”.
Jadących miała konwojować policja, aby liczący 3 km wąż samochodów nie rozerwał się na światłach drogowych i jak najmniej utrudniał ruch innym użytkownikom. Wsiadłem więc z jednym z właścicieli i ruszyliśmy. Podczas rozmowy dowiedziałem się, że właściciele Unimoga zrzeszeni są w specjalnych klubach i oprócz tego honorowego przejazdu (przypominam, że było tylko 60 samochodów) spotykają się na zlotach, a najbliższy będzie w Holandii.
W ryku syren, dźwięku klaksonów i muczeniu krów (bo i takie klaksony miały zamontowane jadące Unimogi) przejeżdżaliśmy przez kolejne miejscowości. Wzdłuż trasy mieszkańcy ustawili posiadane przez siebie zabytkowe pojazdy. Z przejeżdżającej kolumny można było zobaczyć kilka starych ciągników rolniczych, zabytkowych samochodów, a nawet kilkanaście mikrokarów jak BMW Isseta, czy Gogomobil. Po ponad trzech godzinach wjechaliśmy na teren fabryki. Tam odbył się festyn dla pracowników i gości. Kiełbaski, szaszłyki, coca cola, piwo, scena i muzyka, oraz wszechobecne samochody firmy stwarzały nastrój jaki w Polsce zobaczyć można tylko podczas Dni Rodzinnych organizowanych przez Fiat Auto Poland w Tychach
Jak powiedział nam dyrektor Unimoga: następny taki festyn będzie … za 10 lat.
Bogusław Korzeniowski
tb/