Ardeny po niemieckiej stronie. W małej miejscowości Maria Laach/Gless słońce leniwie przebija się przez chmury. Pogoda w czerwcu na ogół dopisuje, jednak zdarzają się rzęsiste deszcze. Na szczęście od rana już nie pada, a płyta lotniska schnie szybko odsłaniając gładką powierzchnię.
Nieopodal miejscowości Maria Laach/Gless, na wojskowym lotnisku kilka niemieckich firm tuningowych zgromadziło dla dziennikarskich testów swoje najnowsze „zabawki”. W pierwszej kolejności kieruję się do namiotu firmy Lorinser. Wiedziony czystą ciekawością zamierzam przekonać się, co też specjaliści w dziedzinie ulepszania aut z gwiazdą na masce potrafili uczynić z nowego Mercedesa klasy C.
Ostatnio biel w świecie motoryzacji znów stała się modna. Lubicie biel? Ja nieszczególnie. Chociaż muszę przyznać, że skutecznie wyróżnia auto z tłumu innych samochodów. Sprawy mają się odmiennie, gdy przebywamy dajmy na to w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale to już inna historia. Nasz dzisiejszy bohater poraża bielą, choć z pewnością nie jest to tym razem przejaw niewinności i łagodności. Biała karoseria skrywa bowiem narowisty charakter. Lorinser stworzył na bazie seryjnego Mercedesa C 350 własny projekt i nazwał go L35GS. Biel czyni bardziej widocznymi wszystkie charakterystyczne szczegóły karoserii, jak i te dodane przez niemieckiego tunera.
Mam na myśli elementy zestawu stylizacyjnego. Nie sposób nie zauważyć nowej atrapy chłodnicy bez gwiazdy, ale za to z „autografem” firmy tuningowej z Winnenden oraz charakterystycznego spojlera pod przednim zderzakiem. Równie widoczne są nakładki na
progi oraz tylny zderzak z oryginalnymi końcówkami układu wydechowego. Te ostatnie zaprojektowano tak, aby dokładnie wpisywały się w kontur i linię zderzaka.
Oprócz aspektów estetycznych nie zapomniano też o doznaniach akustycznych. Nowe są bowiem nie tylko końcówki, ale i cały kompletny układ wydechowy. A to oznacza, że za każdym razem gdy mocniej wciskamy pedał gazu, silnik emituje wspaniały dźwięk. W tym przypadku jest on głębszy i bardziej przejmujący niż wydobywający się z seryjnego egzemplarza. Nie sposób zapomnieć, że pod maską pracuje nie byle jaki motor. Serce seryjnej C-klasy 350 to zamontowana w fabryce w Stuttgarcie porządna „V-szóstka”. Fabryczna moc tego trzy i półlitrowego silnika to 272 KM i 350 Nm. Lorinser wzmocnił tę jednostkę do poziomu 305 KM i 380 Nm. Na życzenie klienta możliwe jest usunięcie elektronicznego kagańca, a wtedy L35GS pomknie z prędkością maksymalną ponad 260 km/h. Przyśpieszenie do pierwszych stu kilometrów na godzinę zajmuje w tym wypadku niewiele ponad 6,3 sekundy.
Na pewno L35GS nie dostarcza aż takiego poziomu
adrenaliny jak „V-ósemka” o pojemności 6.2 i wersja 63 AMG, pozwala jednak na sprawną i dynamiczną jazdę, pozostawiając przy tym w portfelu pokaźną sumę pieniędzy, którą należałoby wydać na C-klasę w wersji 63 AMG o mocy 457 KM i 600 Nm.
We wnętrzu Lorinser ograniczył się do kilku dodatków oraz nowej skórzanej tapicerki siedzeń. Całość zmian można przyrównać do skutecznie przeprowadzonej drobnej operacji plastycznej. Unikając spektakularnych fajerwerków stylizacyjnych i większych ingerencji, Lorinser stworzył smaczny kąsek dla wielbicieli tuningowanych Mercedesów. L35GS to najnowsza propozycja firmy z Winnenden, w której styl i szyk postawiono na pierwszym miejscu.
Mikołaj Urbański