Dwóch robi błędy, a Hamilton korzysta
Hamilton cichym bohaterem Grand Prix Singapuru. Brytyjczyk nie zrobił w nim nic spektakularnego, ale zajął miejsce na podium i powiększył przewagę nad rywalami w walce o tytuł.
Hamilton w niczym nie przypomina narwanego debiutanta z poprzedniego sezonu, kiedy - głównie przez własne błędy - roztrwonił 17-punktową przewagę nad Raikkonenem i przegrał mistrzostwo. W tym sezonie, od czasu kompromitującej kolizji z Finem w Kanadzie, Brytyjczyk jeździ szybko, ale i odpowiedzialnie. Nie wygrał żadnego z ostatnich pięciu wyścigów, ale za każdym razem zdobywał punkty - w sumie 26. Najgroźniejsi rywale zgromadzili ich mniej.
Zupełnie inny styl prezentuje Raikkonen. Mistrz świata wyznaje zasadę: wygrana, albo nic. Realizuje ją bardzo dokładnie - w Belgii i w Singapurze o zwycięstwo walczył tak zaciekle, że rozbił bolidy. Doliczając awarię silnika w Walencji i nieudany start we Włoszech dochodzimy do nieprawdopodobnego wyniku - mistrz świata nie zdobył punktu w czterech wyścigach z rzędu!
Massa w niedzielę zepsuł sobie wyścig podczas pierwszego postoju. Brazylijczykowi uciekło sporo czasu. Massa kolejne sekundy stracił na karze, którą dostał za niebezpieczny wyjazd ze stanowiska.
A Hamilton spokojną jazdą powiększa przewagę. Robi dokładnie to samo, co Raikkonen rok temu...
_ Gazeta Wyborcza _