Legendarny Dodge Viper to drogowy osiłek. 10 cylindrów, ponad 8 litrów pojemności oraz moc znacznie przekraczająca 500 KM czynią z niego króla lewego pasa autostrad. Nieco toporna konstrukcja „Żmii” ułatwia jej tuning.
Ostatnio zaprezentowany pakiet modyfikacji otrzymał tajemniczą metkę ACR. Rzut oka na suche dane techniczne nie wprawia w osłupienie. W końcu 600 KM to niewiele więcej, niż w fabrycznym Viperze. Poprawę osiągów postanowiono uzyskać w obecnie najbardziej popularny sposób, czyli poprzez zmniejszenie masy oraz bardziej bezkompromisowe zestrojenie zawieszenia.
Charakterystykę pracy elementów resorujących opracowano we współpracy z firmą KW. Amortyzatory o wysokim stopniu tłumienia oraz sztywne sprężyny na polskich drogach powybijałyby plomby z zębów kierowcy. Jednak na torze wyścigowym – czyli w naturalnym środowisku podrasowanego Vipera - sprawdzają się idealnie. Warty podkreślenia jest fakt, że zmiana parametrów podwozia nie wymaga nawet zdejmowania kół.
Zwolennicy komfortu nie mają czego szukać w ciasnym kokpicie Vipera. Nie dość, że jest rozgrzewany przez rury wydechowe, to panuje w nim nieprzeciętny hałas. Ten ostatni jest wynikiem wypatroszenia kabiny z materiałów wygłuszających oraz części tapicerki. Do koszta na śmieci powędrowało także radio wraz z głośnikami, zaś na ich miejscu przytwierdzono karbonowe zaślepki.
Poszatkowana wywietrznikami maska skrywa 10-cylindrowego potwora. 8,4 litra pojemności produkuje 600 KM oraz 760 Nm. Osiągi maszyny są iście wyścigowe. Rozpędzanie do 100 km/h trwa niecałe 4 sekundy, a przyśpieszenie nie ustaje, nim prędkościomierz nie wskaże 305 km/h. Sporo zabawy czeka również na zakrętach. Wprawny i odważny kierowca będzie mógł się delektować przeciążeniami dochodzącymi do 1,5 G!
Lepsza trakcja jest zasługą nie tylko nowego zawieszenia. Potężne spojlery i dyfuzory przy 240 km/h dociskają karoserię do asfaltu z siłą niemal 500 kilogramów. Pewniejsze pokonywanie zakrętów umożliwia też nowy mechanizm różnicowy. Napędzana oś została wyposażona w samoblokujący „dyfer” GKN ViscoLok, więc przy odrobinie wprawy można czerpać radość z pokonywania zakrętów długimi poślizgami.
Jazda po torze wyścigowym to nie tylko dociskanie gazu do podłogi. Niewiele mniej czasu zajmuje operowanie pedałem hamulca. Aby nie doszło do przegrzania układu tunerzy dokonali modernizacji. Wentylowane tarcze StopTech zestawiono z zaciskami Brembo. Inżynierowie obiecują, że w razie potrzeby bolid pędzący 100 km/h zatrzyma się po 30 metrach.
Niestety zabawy pikantną maszyną wiążą się ze słonym rachunkiem. Nie tylko na stacji benzynowej, ale i u dealera, który zażąda niemal 100 000 dolarów...
Łukasz Szewczyk