Dramat Sainza, wściekły Hołowczyc
Na 79. kilometrze wczorajszego etapu dramat przeżył lider rajdu Carlos Sainz. Jego auto spadło z wysokości czterech metrów w wyschnięte koryto rzeki. Pilot Michel Perin doznał urazu ramienia - donosi "Przegląd Sportowy".
Załogę przewieziono śmigłowcem na biwak do Fiambali. Okazało się, że trasa była źle oznaczona w książce drogowej! Tam, gdzie według opisu miała być prosta droga, w rzeczywistości była przepaść.
Zaraz po tym jak Volkswagen Sainza spadł w dół, Hiszpan wyskoczył na zewnątrz i zaczął rozpaczliwie machać do stojących na górze ludzi. Chciał, by ostrzegli następne załogi. Najeżdżający po nim Nani Roma cudem uniknął wypadku. Zatrzymał się tuż nad przepaścią.
Problemy rywali dały Krzysztofowi Hołowczycowi awans w klasyfikacji generalnej na piąte miejsce. - Jestem wściekły, bo organizatorzy przesadzili z trudnością tego odcinka - mówił Hołowczyc. - To był raczej Camel Trophy, a nie Dakar. Wiele razy ściągaliśmy samochód z kamieni. Uszkodzenia są spore. Cała płyta chroniąca podłogę jest poobijana. Silnik też zawodził - opowiadał Polak.
_ Więcej w "Przeglądzie Sportowym" _