Trwa ładowanie...
Auto Świat
01-04-2011 10:48

Dlaczego nie lubimy policjantów?

Dlaczego nie lubimy policjantów?Źródło: Auto Świat/autoswiat.pl
d258bat
d258bat

To w sumie mało ważne, jak było naprawdę - czy rację ma Dziennik Gazeta Prawna, który napisał, że w kupionych niedawno Alfach Romeo 159 odpadają koła, czy policja, która dowodzi, że koło odkręciło się z powodu uszkodzenia felgi (jakby przyznano, że tak się dzieje we wszystkich Alfach, to by dopiero była afera!) i nowe auta sprawdzają się znakomicie.

(fot. Auto Świat / autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat / autoswiat.pl)

Ale faktem jest, że Alfy 159 wyruszyły na służbę „obute” w zimowe koła ze stalowymi obręczami, których nie przewidział producent. Autorzy przetargu uparli się, że auta mają mieć stalowe koła na zimę, a diler wyszedł z założenia, że jak chcą, to niech mają, i dobrał koła od samochodu innej marki, dokładając podkładki dystansowe. Gdyby coś takiego zrobiła osoba prywatna, powiedzielibyśmy, że to „druciarstwo”.

d258bat

Z komunikatów prasowych policji przebija samozadowolenie: udało nam się złapać tylu a tylu pijanych kierowców, po brawurowym pościgu zatrzymaliśmy pirata drogowego, kupiliśmy 120 świetnych radiowozów z najnowocześniejszym sprzętem rejestrującym itd, itp. Tymczasem z różnych źródeł dowiadujemy się, że w firmie źle się dzieje. Szeregowi policjanci, chcąc uniknąć reprymendy za powrót ze służby bez mandatu, karzą samych siebie np. za przejście przez tory.

(fot. Auto Świat/autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/autoswiat.pl)

Łapiąc kierowców, używają sprzętu, który budzi wątpliwości formalne. Ustawiają przetargi. Szkolenia... szkoda gadać. Sami policjanci, ryzykując konsekwencjami, nagrywają kompromitujące filmiki i zamieszczają je w internecie. Tymczasem na drogach - dzień jak co dzień - trwa ciężka praca różnych służb. Na drodze z miasta A do miasta B można mieć poczucie permanentnej inwigilacji na poziomie niespotykanym w innych krajach Europy. No, może poza Szwajcarią. Dla wielu kierowców jednym z głównych zagrożeń, na jakie trzeba zwracać uwagę, prowadząc samochód, jest nie śliska droga, nie rowerzyści, nie piesi ubrani na czarno, ale... kontrola drogowa.

Policjanci w krzakach, policjanci w nieoznakowanych radiowozach, malowane na szaro słupy z fotoradarami, strażnicy miejscy w aucie zaparkowanym na poboczu, robiący zdjęcia wszystkim, którzy jadą za szybko... To już wojna pomiędzy kierowcami a policją, strażami gminnymi i funkcjonariuszami ITD. Wojenny ton przebija z komunikatów prasowych policji, chwalącej się nabytkami opisywanymi jako „nowa broń” - radarami, laserami itd. Służby mają zadanie: spowolnić ruch na tyle, aby zmniejszyć ryzyko śmierci w wyniku wypadku - mamy jedne z najwyższych wskaźników w Europie.

(fot. Auto Świat/autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/autoswiat.pl)

Biorąc jednak pod uwagę liczbę środków, które mają nas namierzyć, sfotografować, złapać i ukarać, wyniki są, delikatnie mówiąc, mizerne. Widać chaos, brak planowania i nieustające zmiany koncepcji. Tymczasem, nie mogąc zrobić nic lepszego, podkręca się statystyki. Typowa akcja to „trzeźwy poranek”: łapie się ludzi, którym stan alkoholowej euforii już dawno minął, najczęściej pozostał kac albo w ogóle są nieświadomi, że jeszcze mają alkohol we krwi. Ta grupa kierowców - jak wynika wprost z policyjnych statystyk - powoduje bardzo mało wypadków, ale nakręca wykrywalność. To złapani przestępcy.

d258bat

Tymczasem pijani za kółkiem są ekstremalnie groźni (znów wynika to ze statystyk) wieczorem. Dlaczego nie robi się i nie nagłaśnia akcji "trzeźwy powrót z imprezy"? Czy wieczorem jest za drogo, za trudno, niemedialnie? Już wiele razy szefowie policji zapowiadali koniec z ukrywaniem się z radarami po krzakach. Policjant miał kierować ruchem, pilnować, pouczać, pomagać i dobrze się kojarzyć kierowcom. Rejestrować wykroczenia miały maszyny, a bezosobowy system miał namierzać ich sprawców i karać. A tymczasem policja kupuje ręczne mierniki prędkości, przy czym nie obowiązuje tu żadna standaryzacja. Królują już niemal muzealne Zurady 2-Ka przydatne tylko w niezbyt gęstym ruchu, bo wyłuskanie pojedynczego auta z grupy za ich pomocą nie jest możliwe. Są też Iskry, które mają wiele zalet i przystępną cenę.

(fot. Auto Świat/autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/autoswiat.pl)

W praktyce o wynikach kolejnych przetargów decyduje tylko ostatni element, dlatego nowoczesny i dobry sprzęt to w polskiej policji rzadkość. Rada praktyczna: największe ryzyko, że zostaniemy zatrzymani, jest wtedy, gdy jedziemy za szybko pustą drogą. Jeżeli jedziemy w grupie aut lub w gęstym ruchu, inteligentny, uświadomiony technicznie policjant nawet nie uniesie "suszarki" do góry.

d258bat

O ile wiązka promieniowania radaru w odległości 300 m od urządzenia ma szerokość nawet 100 m, o tyle w przypadku miernika laserowego jest ona wąska. Laserowym miernikiem trzeba celować precyzyjnie, urządzenie wyposażone jest więc w celownik optyczny. Zasięg lasera to nawet 1000 m, dlatego nawet nie warto wypatrywać policjanta w krzakach. Najsłabszym ogniwem takich pomiarów jest człowiek - wycelować już z 600 m w auto jest trudno. Łatwo o pomyłkę.

Rada praktyczna: dyskusja z policjantem nie ma sensu, nawet jeśli rzeczywiście się pomylił. Gadżeciarze, którzy chcą się zabezpieczyć przed namierzeniem przez laser, mogą sobie kupić zakłócacz (nie działa na radary!), jednak zbytnia pewność siebie kończy się "ustrzeleniem" przez zupełnie inny sprzęt.

(fot. Auto Świat/autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/autoswiat.pl)

Ale co tam ręczne mierniki prędkości. Samochody - to dopiero problem! Policja ma ich coraz więcej - w zasadzie w służbie występują wszystkie popularne modele aut klasy kompaktowej i średniej. Wbrew deklaracjom policji nie ma tu żadnej standaryzacji, bo policja nie może decydować o wyborze pojazdów - kupuje je w przetargach, a wygrywają najtańsze oferty. Wpływania na wynik przetargu poprzez faworyzowanie poszczególnych modeli zabrania prawo (choć różnie się o tym mówi).

d258bat

Z jednej strony utrudnia to eksploatowanie aut, z drugiej można zapomnieć o aktualnym kiedyś przykazaniu: "patrz, czy w lusterku nie widzisz granatowego Opla Vectry, jeśli tak - zwolnij". Nieoznakowany radiowóz z wideorejestratorem można dostrzec tylko w chwili, gdy policjanci wyciągną "koguta" na dach lub legitymują zatrzymanych. W czasie jazdy, jeśli dostrzeżemy kamerę za szybą jadącego za nami auta, jesteśmy już nagrani - wystarczy przejechać za nami zaledwie 100 m, co przy prędkości 100 km/h trwa niecałe 4 sekundy. Z tym wiąże się też duża niedokładność pomiarów: takie urządzenia mierzą tylko prędkość aut, w których są zamontowane. Jeśli podczas nagrania nie zostanie zachowana stała odległość (przynajmniej na początku i na końcu pomiaru), wynik jest zafałszowany.

(fot. Auto Świat/autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/autoswiat.pl)

Rada praktyczna: jako że ściganie piratów za pomocą wideorejestratorów jest kosztowne i nieefektywne, policjanci skupiają się na najgroźniejszych przypadkach. Przekroczenie prędkości o 20 czy 30 km/h to rzadko powód do interwencji. Celem wideorejestratora są kierowcy, którzy mocno wyróżniają się z tłumu!

d258bat

Przy odpowiednim podejściu to najefektywniejsze narzędzie prewencji i karania. W praktyce z prewencją bywa różnie - nie bez powodu niektóre słupy są stawiane tak, aby nie było ich widać, i w miejscu, gdzie nie są potrzebne - to typowe zachowanie żądnych zysku gmin i zatrudnionych przez nie straży miejskich. Także i policji. Rekord pobili policjanci z Lublina, instalując fotoradar w koszu na śmieci (ostatecznie mandaty także wylądowały w koszu). Jeśli chodzi o przydrożne słupy, to choć ich liczba oscyluje obecnie pomiędzy 1500 a 2000 sztuk, czynnych fotoradarów w 2009 roku było mniej niż 300 sztuk. Same słupy to dla czujnego kierowcy niewielki problem, mniej czujni wspomagają się niedozwolonymi wykrywaczami.

Niemniej budżety gmin zarobiły na tych urządzeniach miliony. Teraz ma się to zmienić: fotoradary przejmuje Inspekcja Transportu Drogowego, mają zniknąć atrapy, nowe przepisy określają też, że kierowca może przekroczyć prędkość o 10 km/h i nie będzie za to karany (nie dotyczy pomiarów "ręcznych").

(fot. zdjęcie producenta)
Źródło: (fot. zdjęcie producenta)

Czy w ogóle powinno obchodzić nas, kierowców, czym jeździ, mierzy i ściga policja? Otóż powinno, bo sprzęt, jak wspomniano, testuje się w pracy. Chcąc nie chcąc, policjanci uczą się na błędach. Nietrudno zresztą zaobserwować, iż mierząc prędkość, często mają oni nonszalanckie podejście do instrukcji obsługi urządzeń, którymi się posługują. Jeśli widzicie policjanta z dużą starą "suszarką", robiącego pomiary zza wiaty w odległości kilku metrów od drogi, oznacza to, że postępuje wbrew instrukcji. Jeśli wychodzi na środek pasa drogi i mierzy stamtąd, wówczas pomiar wykonany jest tak, jak należy.

d258bat

Niemniej w przypadku kontroli drogowej lepiej zachować spokój i nie kłócić się z funkcjonariuszem. Jeśli czujemy się niewinni, spróbujmy spokojnie porozmawiać, a gdy wina jest bezsporna - przeprosić. Zawsze można nie przyjąć mandatu. Nerwowa lub sarkastyczna akcja spowoduje reakcję i tak sfrustrowanych funkcjonariuszy - i nie ma się co dziwić. Czy to ich wina, że szkoleń jest mało, sprzęt taki, a nie inny, przed powrotem do jednostki powinni wyrobić normę, choć akurat nic się nie dzieje?

Nawet to, że "miśki" mają złą prasę, w niewielkim stopniu zależy od tych, którzy chodzą po ulicach czy czają się w krzakach. To ich zwierzchnicy powinni dbać o to, aby przetargi, praca na drodze i jakość sprzętu były - niczym żona Cezara - poza wszelkimi podejrzeniami. Niestety, nie są.

(fot. Auto Świat/autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/autoswiat.pl)

Samochody, czyli wielki problem - W wielu krajach, gdy policja lub inne służby planują duże zakupy za wielkie pieniądze, nie zaczyna się od ogłaszania przetargu, natomiast organizowany jest konkurs. Producenci przekazują policji testowe egzemplarze, które wysyła się do jednostek liniowych. Sprzęt testuje się czasem przez wiele miesięcy, użytkownicy piszą raporty: co działa dobrze, jeśli są to pojazdy, co trzeba poprawić, jaka jest przydatność urządzenia. Dopiero potem mundurowi negocjują ceny i wybierają dostawcę samochodów.

W Polsce jest inaczej. Policja organizuje przetargi na sprzęt, którego nie sposób przetestować, bo fizycznie nie istnieje albo nie ma stosownych homologacji. Dopiero gdy firma wygra przetarg - a wygrywa ten, kto zaproponuje najniższą cenę - zwycięzca przystępuje do realizacji projektu. Bywa, że oferent w chwili, gdy zaczyna kompletować np. radiowóz z wyposażeniem, sam nie wie, jak to będzie na końcu wyglądać. A gdzie testuje się sprzęt kupiony za miliony? Cóż - w pracy. Co się dzieje, jeśli okazuje się on nie najlepszy? Wtedy mówi się "trudno", czeka na kolejne pieniądze oraz liczy na to, że tym razem przetarg wygra ktoś inny. I konsekwentnie robi się dobrą minę do złej gry.

(fot. zdjęcie producenta)
Źródło: (fot. zdjęcie producenta)

W ostatnich dniach przez prasę przetoczyła się fala żartów na temat nowego nabytku polskiej policji: 120 Alf Romeo 159 wyposażonych w wideorejestrator sprzężony z radarem. Zanim auta wyjechały na służbę, spędziły dłuższy czas na parkingach, czekając m.in. na rozstrzygnięcie, czy zamontowany w nich sprzęt można używać do pomiaru prędkości? Przyczyna: zamówiony zestaw pomiarowy został złożony z dwóch niezależnych urządzeń i nie ma wspólnego zatwierdzenia typu, co jednak według policyjnych prawników nie jest problemem. Ale to nic.

W dniach oddawania Alf Romeo 159 do służby policja chwaliła się kupnem Passata CC przewidzianego do takiej samej pracy. Czy to rozsądne, aby w jednym czasie kupować auta tej samej klasy różnych marek? Przecież koszty eksploatacji zróżnicowanej floty są nieporównywalnie większe niż wtedy, gdy wszystkie pojazdy są takie same! Prywatnie policjanci przyznają, że to nonsens, i z rozrzewnieniem mówią o porządkach panujących w Niemczech: "U nas planuje się na rok naprzód, a za rok planuje się od nowa. Niemieckie "miśki" auta biorą w leasing, a zanim kupią, liczą, ile kosztuje utrzymanie floty, patrzą też, na ile te auta są odpowiednie do służby. Planują z co najmniej 5-letnim wyprzedzeniem. I dlatego niemieccy funkcjonariusze jeżdżą np. "beemkami", standaryzacja obowiązuje przynajmniej na poziomie landów, a u nas każdy jeździ czym popadnie".

Polecamy na AutoŚwiat.pl: Jak naprawiać auto po wypadku? sj/mw/mw

d258bat
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d258bat
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj