Trwa ładowanie...
19-06-2015 15:31

Dlaczego celebryci złapani po alkoholu kłamią?

Dlaczego celebryci złapani po alkoholu kłamią?Źródło: PAP
d5rjnk2
d5rjnk2

Daniel Olbrychski, jeden z największych polskich aktorów, został złapany na jeździe po pijaku (miał 0,9 promila). W następstwie tego faktu wydał oświadczenie, w którym czytamy, że przyznaje się do winy, żałuje, podda się karze i... że wypił butelkę wina do kolacji. Panie Danielu, dlaczego kłamiąc odbiera Pan ludziom podziwiającym Pana dokonania argumenty, żeby wciąż Pana szanowali?

Możemy sarkać i narzekać, że w naszym kraju prawo jest takie, jakie jest. W takiej Wielkiej Brytanii albo Irlandii można swobodnie wypić dwa piwa, wsiąść do auta i pojechać spokojnie do domu (limit to 0,8 promila). Ale już w Czechach, gdzie kultura picia piwa jest elementem narodowej tożsamości, prawna norma to zero absolutne. W Polsce jesteśmy więc gdzieś pośrodku stawki. Piwo do obiadu to przy naszych regulacjach trochę za dużo, a kac gigant eliminuje z prowadzenia całkowicie. Zresztą przekonują się o tym codziennie setki kierowców, bo nie jest tajemnicą, że 95 proc. kierowców „na podwójnym gazie” to tak naprawdę „wczorajsi imprezowicze” (co nie umniejsza ich winy). Naprawdę niewielu jest już takich, którzy piją i wsiadają za kółko. Swoje zrobiły kary, kampanie społeczne, wreszcie świadomość nieuchronnego społecznego ostracyzmu.

Jako dziennikarz zajmujący się motoryzacją znalazłem się w niezręcznej sytuacji. Ocenianie postaci tego formatu co Daniel Olbrychski nawet nie przechodzi mi przez myśl. W porównaniu do jego dokonań, moje są naprawdę znikome i nie zapowiada się, by były mu bliższe. Ale z drugiej strony, ani filmowy Kmicic, ani ja nie wylewamy za kołnierz. No i obaj jesteśmy kierowcami. I to już pozwala na pewne porównania.

Daniel Olbrychski oświadczył, że wypił butelkę wina do kolacji. Przypomnijmy, za kółkiem został złapany ok. godz. 14 następnego dnia. Kilka miesięcy wcześniej podobne oświadczenie wygłosiła koleżanka po fachu - aktora Joanna Liszowska, która też „piła wino do kolacji”. A następnego dnia rozbiła na ul. Puławskiej Porsche 911 Turbo. W wydychanym powietrzu miała... 1,2 promila.

d5rjnk2

I właśnie w tym momencie otwiera mi się nóż w kieszeni. Nie w momencie samego zdarzenia, bo to oczywiste, że je potępiam. Ale w czasie czytania tych oświadczeń o „winie do kolacji”. Kogo wy chcecie oszukać, aktorzy i celebryci? I po co, przecież w Polsce naprawdę wszyscy potrafią pić i wiedzą, co się z piciem wiąże, jeśli chodzi o zawartość! Takie kity można wciskać w Stanach Zjednoczonych, gdzie po dwóch głębszych ludzie spadają ze stołków.

Niżej podpisany nie wylewa za kołnierz. Mam 40 lat, 180 cm wzrostu i doskonale wiem, co się dzieje z organizmem po wypiciu. Także z zawartością alkoholu w wydychanym powietrzu, bo dobry domowy alkomat dostarcza mi wszystkich odpowiedzi na bieżąco.

No i wychodzi mi na to, że po hucznym świętowaniu swoich 40. urodzin, z których powrotu do domu nie pamiętam (ok. godz. 3 w nocy), po godz. 10 następnego ranka miałem 0,7 promila. Do pracy pojechałem autobusem. Innym razem z kolegą poszliśmy na jednego i skończyło się na 0,7 czystej na głowę, bez zagryzki. Rano marzyłem, żeby cofnąć czas. Alkomat wskazał 0,8 promila.

Jeszcze innym razem pojechałem z kolegami na festiwal Open'er. Codziennie zaczynaliśmy od śniadania, a potem już było standardowo: piwko do piwka, parę kieliszków i większa, wielogodzinna popijawa pod wieczór. I tak przez cztery dni. Po takim maratonie urządzenie wykazywało ok. 1,2 promila nad ranem, przed śniadaniem. Do godziny 14, czyli tej, o której został zatrzymany Daniel Olbrychski, pewnie wskazanie spadłoby o połowę.

d5rjnk2

Byłem kiedyś w Londynie i zrobiłem test w pubie. Po jednym dużym piwie miałem 0,2 promila, po dwóch 0,5, wreszcie dopiero po trzech 0,8, ale jednak nieco poniżej. Naprawdę nie czułem się pewnie jako kierowca. W życiu nie pomyślałbym o prowadzeniu auta, choć zgodnie z prawem wolno mi było to zrobić. Tłumacząc na ludzki: byłem mocno wstawiony. Rozgadany, roześmiany, nieskoordynowany.

(fot. PAP)
Źródło: (fot. PAP)

Reasumując: zarówno oświadczenie Daniela Olbrychskiego, wcześniejsze Joanny Liszowskiej, jak i kilkadziesiąt podobnych, jakie mieliśmy okazję czytać, to ściema. Żeby o godz. 14 mieć prawie promil alkoholu we krwi, trzeba imprezować pół nocy, wlać w siebie pół litra wódki, a nad ranem poprawić dwoma piwami. A żeby nad ranem mieć 1,2 promila, do dwóch butelek wina do kolacji, trzeba byłoby dołożyć trzecią, ale wypitą do śniadania. Wtedy może policyjny alkomat wykazałby wspomnianą wartość.

d5rjnk2

W tym jest właśnie największy problem, że wspomniani aktorzy, którzy cieszą się podziwem i szacunkiem, nie wsiadali za kółko „na kacu”, ale po spożyciu. Dokładnie tak, jak znani z kronik policyjnych łajdacy, którzy zostali złapani po raz kolejny na tym samym przewinieniu. Już dawno bez prawa jazdy, bo zostało im odebrane, a nierzadko po odsiadce, spowodowaniu wypadku albo gorszej tragedii.

Sam nie wiem, jakbym się zachował, gdyby mnie przydarzyła się podobna sytuacja. Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Być może wybielałbym się, jak Daniel Olbrychski i Joanna Liszowska, kłamiąc oświadczeniem w żywe oczy czytelników. Mam jednak nadzieję, że starczyłoby mi odwagi, by powiedzieć wprost, że moja wina nie polega na „nieostrożności i lekkomyślności”, ale na świadomym igraniu z ogniem, czyli wejściu do auta po uprzednim wypiciu alkoholu, przekręceniu kluczyka i ruszeniu w drogę.

Marcin Klimkowski

d5rjnk2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d5rjnk2
Więcej tematów