Dakar: Hołowczyc mocno rozczarowany
Po 'czystym' przejeździe czwartego etapu Rajdu Dakar, który Krzysztof Hołowczyc zakończył na drugim miejscu, kolejny dzień zmagań nie był dla polskiego kierowcy tak udany. "Hołek" musiał aż trzy razy złapał na trasie 'kapcia' i do mety dotarł dopiero na 19. miejscu. - Po wczorajszym sukcesie, dziś jestem mocno rozczarowany - mówił zaraz po zakończeniu etapu.
Samochody miały w środę dwie próby z pomiarem czasu przedzielone strefą neutralizacji. Ich łączna długość wynosiła 657 km; ponadto 211 km dojazdówki na start i biwak. Tak długiej trasy nie było na Dakarze od 2005 roku.
Niestety etap okazał się pechowy dla Hołowczyca i jego pilota Konstantina Żilcowa. Załoga Mini aż trzykrotnie musiała na trasie zmieniać koło. - Trasa była mordercza, naszpikowana ogromnymi dziurami. Już na początku dnia w takiej dziurze złapaliśmy kapcia i wyprzedził nas Poulter. Długi czas jechaliśmy w kurzu ja jego Toyotą, która w pewnym momencie popsuła się. Dogonił nas wtedy Terranova, ale nie daliśmy się wyprzedzić i tak zakończyliśmy pierwszą część dzisiejszego etapu, jadąc bardzo dobrym tempem - relacjonował "Hołek" na facebooku.
- W drugiej części po długim okresie szybkiej jazdy znów wpadliśmy w ogromną dziurę i złapaliśmy ponownie kapcia, wtedy wyprzedził nas Terranova. Długo jechaliśmy za nim i zbliżyliśmy się do Naniego Romy, który miał kłopoty nawigacyjne. W pewnym momencie nasze 3 Mini pojechały w złą stronę i musieliśmy sporo wracać. Po drodze kolejna wielka dziura i kolejny kapeć. Zostaliśmy poza trasą i bez zapasu - dodał.
Od tego momentu Hołowczyc zwolnił, aby tylko dojechać do mety. - Gdy do mety pozostało 20 km znowu przyśpieszyłem, bo wiedziałem, że najwyżej dojadę na samej feldze. Niestety skończyło się na 45 minutowej stracie i spadku o jedną miejsce w generalce. Nie ukrywam, ze po wczorajszym sukcesie, dziś jestem mocno rozczarowany! - zakończył "Hołek".