Dakar: Dąbrowski zadowolony z etapu
Na jedenastym miejscu zakończyli rywalizację na czwartym odcinku rajdu Dakar byli motocykliści Marek Dąbrowski i Jacek Czachor (Orlen Team), awansując w sumie na dziesiątą pozycję. Jak ocenili "to był świetny etap", także dla innych załóg Poland National Team.
Samochody (w środę z San Juan do Chilecito w Argentynie wystartowało 117, a zaczynało imprezę 147) miały dwie próby z pomiarem czasu przedzielone strefą neutralizacji. Ich długość łączna wynosiła 657 km. Nie było tak długiej dziennej trasy na Dakarze od 2005 roku. A ta wiodła przez wiele kanionów oraz koryt wyschniętych rzek.
Bardzo dobrze poradzili sobie polscy kierowcy na trudnym odcinku. W czołowej dwudziestce klasyfikacji generalnej są aż cztery załogi Poland National Team: 9. Krzysztof Hołowczyc - Konstantyn Żylcow (Rosja); 10. Marek Dąbrowski - Jacek Czachor; 16. Adam Małysz - Rafał Marton i 19. Martin Kaczmarski - Filipe Palmeiro (Portugalia). Do tego dochodzi druga lokata Rafała Sonika w quadach i dziesiąta motocyklisty Jakuba Przygońskiego.
- Świetny etap, choć nie wolny od błędów w naszym przypadku. Trafiliśmy na tyle rzek utworzonych ze spływającej wody, że nie sposób było nie pomylić drogi. Na szczęście Jacek zapamiętał doskonale miejsce, gdzie zjechaliśmy ze szlaku. Szybko je znaleźliśmy i pojechaliśmy na maxa do mety - powiedział Dąbrowski, który 12 razy startował w Dakarze jako motocyklista.
Jeszcze więcej razy (13) poznawał uroki tej imprezy zwanej "motorową olimpiadą" Czachor. Jak poinformował, trochę przestroili zawieszenie, mieli podniesione auto i mogli pewniej dodawać gazu bez zagrożenia, że zniszczą Toyotę.
- Staraliśmy się nie popełnić błędu; niestety, zaciął się licznik od mapki, jechaliśmy wyłącznie na kompas i nie wybraliśmy właściwej drogi w szerokiej rzece. Tam pogubiło się wielu kierowców. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej jazdy. Rajd rozkręca się na dobre, a my wraz z nim kręcimy coraz lepsze czasy - dodał pilot Dąbrowskiego.
Małysz z Martonem także błądzili. Na 20 km przed metą mieli problemy nawigacyjne i zgubiliśmy drogę, przez co stracili trochę cennych minut.
- Było mnóstwo kurzu, startowaliśmy co pół minuty, mijaliśmy sporo samochodów. Teoretycznie było na trasie wiele okazji do wyprzedzania, ale tak naprawdę byłoby to bardzo niebezpieczne. To niesamowite jak inna jest rzeczywistość rajdowa w tamtej części stawki niż w czołówce. Dobrze za to pojechaliśmy na górskich, kamienistych partiach. Na koniec złapaliśmy gumę i musieliśmy zmieniać koło. Dużo przygód, ale jest też kolejna meta - powiedział Małysz.
Jego pilot dodał: Codziennie mamy jakieś przygody. Dziś najgorszy był kurz, rano taki pył unosił się w powietrzu, że aż było czarno. Jechaliśmy długo za wolniejszym zawodnikiem, w końcu przebiliśmy koło w rzece. Ogólnie jednak realizujemy nasz plan i to najistotniejsze.
Zwycięzcą dnia został Carlos Sainz. 26. etapowy sukces jaki Hiszpan odniósł w historii udziału w Dakarze dał mu prowadzenie w rajdzie.
Motocykliści (146 na starcie w środę) rozegrali drugą część etapu maratońskiego. Pokonali 352 km z pomiarem czasu z San Juan do Chilecito. Do ścigania przystąpili na mocno zużytych poprzedniego dnia oponach. Z tym wyzwaniem dobrze poradził sobie Przygoński, który wywalczył 13. etapowe miejsce, w wynikach łącznych jest dziesiąty.
- Deszcze wymyły całe drogi, do tego stopnia, że brakowało na trasie punktów odniesienia. Patrzyłem w roadbook i wiedziałem, gdzie powinienem skręcić, jednak nie było tego miejsca. Szukając właściwej ścieżki straciłem około 15 minut, ale wszyscy borykali się z tego typu problemami - powiedział warszawiak.
Piąty etap wiedzie od Chilecito w stronę Tucuman. Na załogi czeka 527 km przeprawy przez głęboki piach i 384 km trasy dojazdowej (na start i biwak). W sumie aż 911 km.