Dakar: awaria ciężarówki z Polakiem w składzie teamu
Po dziewiątym etapie 35. Rajdu Dakar nastąpiła zmiana na pozycji lidera w klasyfikacji samochodów ciężarowych. Prowadzący dotychczas holendersko-belgijski team z pochodzącym z Olesna na Opolszczyźnie Dariuszem Rodewaldem w składzie, spadł na czwarte miejsce.
Awaria pojazdu ubiegłorocznych zwycięzców sprawiła, że do mety dojechali na 59. pozycji, ze stratą blisko półtorej godziny do triumfatorów etapu z San Miguel de Tucuman do Cordoby, długości 699 km (odcinek specjalny 293 km).
- Najpierw wysiadła nam turbosprężarka. Musieliśmy czekać na samochód szybkiego serwisu, żeby ją wymienić. Później zaczęły się kłopoty z układem kierowniczym. Na domiar złego złapaliśmy gumę, wypadliśmy z trasy i uszkodziliśmy pojazd - poinformował kierowca Iveco Gerard de Rooy.
- Mijaliśmy de Rooya na odcinku, kiedy się naprawiał. Dopiero za metą widzieliśmy go drugi raz. Jechał bez przedniej szyby. Na szczęście załoga nie doznała obrażeń" - dodał Jarosław Kazberuk, który z Robertem Janem Szustkowskim i Wojciechem Białowąsem, jadąc żółtym Unimogiem R-Six Team, zajmuje 26. miejsce w klasyfikacji generalnej i drugie w klasie samochodów produkcyjnych.
Trasa poniedziałkowego etapu była inna dla ciężarówek niż dla pozostałych pojazdów. Miała przebiegać szlakiem słonych jezior, ale organizator wprowadził odcinek specjalny rodem z rajdowych mistrzostw świata WRC. To właśnie w Cordobie rozgrywano Rajd Argentyny, w którym przed karierą dakarową startował Krzysztof Hołowczyc.
- Dziś Robin siedział za kółkiem, a ja nawigowałem i obaj jesteśmy zadowoleni. Był to typowy dla WRC fragment Rajdu Dakar. Odcinek przygotowano do szybkiej, technicznej jazdy. Dużo było hamowania i natychmiastowego rozpędzania; zużyliśmy prawie całe klocki hamulcowe" - powiedział PAP Kazberuk, pilot Szustkowskiego.
Dodał, że aby nie było tak pięknie, spotkała ich na trasie "ciekawa" przygoda. - Po jednym z ostrzejszych zakrętów wpadliśmy między drzewa. Na szczęście Robin wyprowadził samochód, ale chwila dekoncentracji i... byłby problem. Później przez blisko 100 km jechaliśmy za teoretycznie mocniejszą ciężarówką, która pomimo systemu informującego o wyprzedzaniu, nie chciała nas puścić. Dopiero po 100 km siedliśmy jej tak mocno na ogonie, że nie miała wyjścia i nam ustąpiła.
Szustkowski ocenił, że trasa dziewiątego etapu była ciekawa, ale bardzo trudna. - Praktycznie jechaliśmy według schematu, gaz do dechy, hamulec, zakręt. I tak przez prawie cały odcinek specjalny. Porównanie do WRC jest całkowicie prawidłowe.
We wtorek - dziesiąty etap z Cordoby do La Rioja, niewielkiego miasta w zachodniej Argentynie, leżącego u podnóża gór Sierra de Velasco w Andach; planowana łączna długość trasy dla ciężarówek to 632 km, w tym odcinek specjalny 353 km.