Czy Tesla wykorzystuje swoich pracowników?
Związek zawodowy United Auto Workers (UAW) chce wejść do fabryki Tesli po doniesieniach, że w firma Elona Muska występuje wiele nieprawidłowości w związku zatrudnianiem ludzi przy produkcji. Wszystko zaczęło się, gdy zrobiło się głośno o słoweńskim pracowniku, który był tam nielegalnie i dostawał bardzo niską pensję.
Słoweński elektryk Gregor Lesnik był zatrudniony przez spółkę ISM Vuzem, będącą podwykonawcą opłaconej przez Teslę firmy Eisenmann. Został oddelegowany do pracy konserwacyjnej w lakierni. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że amerykańska wiza załatwiona mu przez pracodawcę pozwalała jedynie na nadzór, a nie pracę fizyczną. Co więcej, Lesnik miał wypadek i spadł z dachu budynku, łamiąc sobie obie nogi oraz żebra. Jak sam zeznaje, Słoweniec został wtedy odesłany do swojego kraju i pozostawiony bez opieki. Dodatkowo w mediach pojawiła się informacja, że pracownicy tacy jak Lesnik otrzymywali 5 dolarów za godzinę pracy, gdy niektórym osobom na podobnych stanowiskach płacono ponad 10 razy więcej.
Gdy sprawa wyszła na jaw, Elon Musk szybko zareagował i Tesla obiecała pomoc Lesnikowi. Sytuację postanowiła wyjaśnić też firma Eisenmann, której przedstawiciele twierdzą, że nie wiedzieli o załatwianiu nieprawidłowych wiz. Co więcej, stawka godzinowa ustalona przez tę spółkę wynosiła 55 dolarów za godzinę, co miało dać słoweńskiej firmie ISM Vuzem możliwość odpowiedniego opłacania swoich pracowników.
Sprawa cały czas jest wyjaśniana, ale stała się jednym z powodów, dla których fabryką Tesli zainteresowali się związkowcy z UAW. Akurat w tym samym czasie przedstawiciele amerykańskiej marki zapowiedzieli też, że w najbliższych latach możliwości zakładu powiększą się do 500 tys. samochodów rocznie, a to oznacza potrzebę zatrudnienia kolejnych pracowników. W ten sposób fabryka popularnych aut elektrycznych przestanie być małym zakładem niszowej firmy. Jest to kolejny czynnik, który może spowodować wejście związkowców do zakładu.
Sami przedstawiciele Tesli przyznają, że zatrudnione u nich osoby nie mają lekkiej pracy, na której, aby nadążyć z produkcją, spędzają 12 godzin dziennie przez pięć, a nawet sześć dni w tygodniu. Jednak szefowie firmy tłumaczą też, że pracownicy dostają za to odpowiednie wynagrodzenie, wbrew temu co twierdzi Gregor Lesnik.
sj, moto.wp.pl