Czy chińskie auta zaleją Polskę?
Rynek chińskich samochodów rośnie w siłę. Co to oznacza dla Polski - tłumaczy Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Aktualna sytuacja na rynku chińskich samochodów jest powtórzeniem historii Japonii i Korei Południowej: pojazdy produkowane w obu tych krajach zdobyły znaczną część europejskiego rynku, dołączając do światowej czołówki producentów branży motoryzacyjnej. Zdaniem Farysia, rynek chiński na pewno powtórzy ten sam schemat ekspansji, ale w nieco innym wydaniu.
Po pierwsze, należy zauważyć, że Chiny mają silnie rozbudowany rynek wewnętrzny, a co za tym idzie pewny zbyt "u siebie". Chińskie firmy produkując samochody na swój rynek mają do pokonania niższą poprzeczkę niż produkując na rynki europejskie, gdyż te są dużo bardziej wymagające pod względem jakości i poziomu bezpieczeństwa. Dlatego też chińscy producenci są coraz bardziej zdeterminowani, aby standardem i nowoczesnymi technologiami dorównać zachodnim markom.
Po drugie, bolączką produktów chińskich jest ciągle ich jakość. Mimo stopniowej, niewątpliwej poprawy chińskich produktów nadal nie są one na tyle dobre, by móc z powodzeniem konkurować z wyrobami europejskimi. W przeciwieństwie do Japonii i Korei, które rozpoczynały z punktu "zero" Chiny startują z pozycji "minus". Chodzi tu o fakt, że te pierwsze wywoływały neutralne i pozytywne skojarzenia, a Chiny nadal pokutują za wyroby masowe kiepskiej jakości. Dlatego też istotnym elementem podczas ekspansji na nowe rynki będzie spowodowanie zmiany postrzegania chińskich produktów.
Po trzecie, chińscy producenci mają nadal wiele do poprawy w kwestii bezpieczeństwa. Poprzednie próby wprowadzenia samochodów z Chin do Europy zakończyły się niepowodzeniem, gdyż samochody te nie spełniały europejskich wymogów bezpieczeństwa.
"Po niewątpliwie szybkim wyeliminowaniu tych słabości pojawią się na naszym rynku produkty chińskie, które z powodzeniem będą konkurować z europejskimi. Nie wiadomo, kiedy dokładnie to nastąpi, moim zdaniem jednak, dość szybko. Zalążki tego procesu możemy już obserwować na naszym rynku" - uważa cytowany ekspert.
sj