Czarne skrzynki w samochodach. Czy trafią do Europy?
Kierowcy nie lubią kontroli. Niewykluczone jednak, że niebawem jej zakres znów się zwiększy. Do europejskiego parlamentu wpłynął wniosek z Bundestagu dotyczący montowania w samochodach tzw. „czarnych skrzynek”, informuje Gazeta Wyborcza. Urządzenia te miałyby pomagać w odtwarzaniu przyczyn wypadków.
Władze poszczególnych państw Europy od lat dążą do tego, by możliwie jak najbardziej zredukować liczbę wypadków. W Polsce ten wskaźnik należy do najgorszych spośród krajów wspólnoty. Z Niemiec, gdzie pod tym względem jest znacznie lepiej, napływa jednak nowe rozwiązanie. Prawdopodobnie z czasem nieco ograniczy ono skalę zjawiska, o którym mowa, ale kierowcom nie spodoba się już w dniu wejścia w życie. Mowa o „czarnych skrzynkach”. Nasi zachodni sąsiedzi proponują, by w każdym nowym samochodzie znajdowało się urządzenie, które będzie w stanie przetrwać najgorszy wypadek i zarejestruje sytuację bezpośrednio go poprzedzającą. W ceniącej prywatność Europie nakaz montowania takiego urządzenia prawdopodobnie wywoła ostry sprzeciw zmotoryzowanych. Dlaczego? Szacuje się, że „czarne skrzynki” znajdują się już w 85 proc. samochodów sprzedawanych w USA. Zapisują one wiele danych dotyczących zachowania kierowcy. Jak miałoby być w Europie?
Jeśli Parlament Europejski przyjąłby projekt o nazwie Veronica bez zmian, „czarne skrzynki” rejestrowałyby informacje o prędkości w momencie poprzedzającym wypadek, jej utracie w wyniku kolizji, ruchach kierownicą bezpośrednio przed zderzeniem, pozycji samochodu, działaniu świateł, użyciu klaksona, nacisku na poszczególne pedały, reakcji poduszek powietrznych i napinaczy pasów bezpieczeństwa, działaniu systemów ABS i ESP, numerze VIN pojazdu i danych kierowcy. Możliwe również, że urządzenie miałoby posiadać kamerę nagrywającą reakcję osoby prowadzącej samochód.
Otrzymane za sprawą samochodowych „czarnych skrzynek” dane mogłyby trafiać na wiele biurek. Takie informacje – co jest oczywiste - pomagałyby policji w ustalaniu przyczyn i sprawców wypadków. To jednak nie wszystko. Do części danych dostęp mieliby również przedstawiciele władz, zarządcy dróg oraz ubezpieczyciele. I tu w głowach kierowców może zapalić się czerwone światło. Ci ostatni mogliby przecież wykorzystać pozyskane ze skrzynek informacje, by odmówić wypłacenia odszkodowania lub zmniejszenia jego wymiaru. Wystarczyłoby do tego wykazanie, że tuż przed wypadkiem kierowca choćby nieznacznie przekroczył dozwoloną prędkość.
Szanse na to, że w Europie „czarne skrzynki” staną się standardem w nowych samochodach nie są takie małe. Zwolennicy tego rozwiązania przekonują, że koszty ich montażu nie byłyby tak wysokie. Począwszy od 2015 r. wszystkie pojazdy będą posiadały system eCall, który w razie wypadku automatycznie informuje odpowiednie służby. Samochodowa „czarna skrzynka” miałaby być jedynie rozwinięciem tego systemu.
tb/