Prowadzę i niech to rywale się martwią, jak mnie dogonić - mówi nam Jacek Czachor, który po ciężkiej przeprawie podczas Rajdu Sardynii objął prowadzenie w klasie 450. Coraz lepiej w MŚ spisuje się również Marek Dąbrowski.
Druga tegoroczna eliminacja mistrzostw świata w rajdach terenowych FIM zupełnie nie przypominała pozostałych imprez.
- To był zupełnie inny rajd od tych pustynnych, w których zwykle startujemy. Dla nas był to powrót do korzeni, do enduro. Jechaliśmy na lżejszych, a przez to bardziej zwrotnych, motorach, w których powiększono baki i założono nawigację. A konkretnie road-book (opisana w nim jest trasa z najważniejszymi punktami orientacyjnymi), bo GPS nie było w tych zawodach - opowiadają motocykliści Orlen Teamu.
- Mnóstwo dróg sprawiało, że kierowanie było naprawdę trudne. Na kilkudziesięciu metrach mogło się zdarzyć nawet kilka skrętów. Stanowiło to świetny trening nawigacyjny, ale połączony z "terenem", czyli jazdą po górach, korytach rzek czy rowach. Nie brakowało też podjazdów i zjazdów po skałach - dodają nasi zawodnicy.