Coraz więcej samochodów w spokojnej stolicy Tybetu
Coraz większa liczba prywatnych samochodów w spokojnej dotąd stolicy Tybetu Lhasie powoduje, że tworzą się korki - podały w środę chińskie media.
W stolicy Tybetu, liczącej 400 tysięcy ludności, zarejestrowanych jest 70 tys. aut. Ich liczba w przeliczeniu na mieszkańca zbliża się do sytuacji w Pekinie.
Nasycenie samochodami wiąże się z ogromnymi sumami płynącymi z Chin do Tybetu. Lhasa, pół wieku temu miasto o wybitnie tybetańskim charakterze i zaledwie 20 tys. mieszkańców, coraz bardziej przypomina jedno z chińskich miast, ze współczesną architekturą i rosnącą populacją rdzennych Chińczyków. Najnowszą oznaką tej modernizacji wydaje się wzrost liczby samochodów.
Rząd chiński pompuje pieniądze w Tybet, by rozpocząć wykorzystywanie jego bogatych zasobów mineralnych i zdławić niepodległościowe nastawienie rdzennych Tybetańczyków, którzy pamiętają o wielowiekowej odrębności państwowej swojej ojczyzny. Komunistyczna armia Chin zajęła Tybet w 1950 roku, a powstanie przeciwko Chinom, które wybuchło w 1959 roku, zostało krwawo stłumione.
Do Tybetu napływają rzesze Chińczyków, którzy obsadzają stanowiska we władzach, budują infrastrukturę, zakładają firmy, co ułatwia uruchomiona w lipcu zeszłego roku, kosztem 2,85 mld euro, linia kolejowa łącząca stolicę Tybetu z Pekinem.
Do Tybetu napływają też masowo chińscy turyści. Przewiduje się, że w bieżącym roku ich liczba sięgnie 3,8 mln - więcej niż łącznie odwiedziło go w latach 1980-2000 i więcej niż mieszka w nim Tybetańczyków (2,8 mln). Ekolodzy i działacze praw człowieka widzą w tej turystycznej lawinie zagrożenie dla unikatowego środowiska naturalnego i tybetańskiej kultury. (PAP)