Co zabija akumulator i jak go uratować?
Jedna czwarta wezwań pomocy drogowej w okresie zimowym dotyczy awarii, której przyczyną jest rozładowany akumulator. Jak zadbać o to, aby pomocy nie wzywać? Zima trwa w najlepsze. Choć śniegu jest niewiele, to temperatura o poranku potrafi zaskoczyć. Zdają sobie z tego sprawę także nasze samochody. W szczególności akumulatory.
Gdy spada temperatura elektrolitu, obniża się pojemność elektryczna akumulatora, a co za tym idzie, również jego zdolność rozruchowa. Do tego w skrzyni korbowej oraz skrzyni biegów samochodu wzrastają opory spowodowane gęstniejącym środkiem smarnym. To stawia trudne zadanie przed rozrusznikiem i zasilającym go akumulatorem.
Akumulator jest pierwszym ogniwem, które uruchamia nasze auto. Gdy się rozładuje, pozostaje nam odpalenie jednostki napędowej, na przykład „na pych”. Ale to jest możliwe w zasadzie tylko w przypadku aut benzynowych z manualną skrzynią biegów. Problem z rozładowaniem narasta zimą, z uwagi na niskie temperatury, których akumulatory nie lubią. Utrata ładunku elektrycznego to zwyczajny objaw. Wystarczy zostawić samochodową baterię na dłuższy czas, nawet latem, i rozładuje się sam. Są jednak również inne przyczyny problemów z akumulatorem. Jakie? Termin „samoczynne rozładowanie” nie powinien nikogo dziwić. Także gdy akumulator nie jest obciążony żadnym odbiornikiem. Mówimy w tym przypadku o zwykłym samowyładowaniu.
Przyspieszać rozładowanie akumulatora może między innymi uszkodzenie tak zwanej separacji międzypłytowej. Także normalne zanieczyszczenia na powierzchni akumulatora oraz w elektrolicie mogą się do tego przyczynić. Jak szybko wyładowuje się akumulator? Dzienna utrata ładunku elektrycznego może wynosić nawet do 1,5 proc. jego pojemności. Mówimy o akumulatorze kwasowo-ołowiowym. W przypadku nowszych produktów ogranicza się ten proces samowyładowania poprzez szereg zabiegów stosowanych już na etapie produkcji (np. zmniejszenie udziału antymonu w płytach). Pamiętajmy, że każdy akumulator powinniśmy doładować. Szczególnie gdy nasze dzienne wycieczki do pracy nie są długie, a większość czasu spędzamy w korkach. To bardzo niezdrowe otoczenie dla naszego dawcy energii.
Jeżeli wyjeżdżamy na dłuższy czas, i zostawimy nasz samochód, po powrocie z pewnością potrzebne będzie doładowanie akumulatora. Jednak w tym przypadku nie dochodzi tylko do „samowyładowania”. Podłączona samochodowa bateria traci również ładunek elektryczny poprzez odbiorniki w samochodzie. Mało tego, tak zwany „prąd upływu” może być spowodowany uszkodzeniem któregoś z urządzeń elektronicznych (klimatyzacja, autoalarm, audio, ogrzewanie szyb etc.). Warto upewnić się, czy nasze auto nie kradnie bezproduktywnie prądu z akumulatora. Natężenie postojowe nie powinno przekraczać 0,05A. Najbardziej niebezpieczne są wszelkiego rodzaju urządzenia niefabryczne, akcesoria typu: autoalarm, radio, zestawy głośnomówiące, wzmacniacze. Możemy znaleźć winowajcę poprzez odłączanie poszczególnych elementów i zbadaniu poboru prądu. Wielu sprawców zamieszania spokojnie można wymienić (np. autoalarm). Tyle w temacie samochodu na postoju.
Jednak zabijanie baterii może odbywać się również podczas jazdy. Gdy mamy w pojeździe źle działający alternator, może to skutkować niedoładowaniem akumulatora. Innymi przyczynami mogą być: błędnie działający regulator napięcia, pasek klinowy, czy zaśniedziały kabel masowy. Pamiętajmy też, że duży upływ prądu nie jest objęty gwarancją. Nie mamy co liczyć na reklamację akumulatora.
Porada? Jeżeli nie będziemy korzystać z auta przez kilka, czy kilkanaście dni, warto zwyczajnie odłączyć akumulator, a zimą nawet zabrać go do mieszkania. Samo „pożyczanie prądu” (czyli rozruch na kable sąsiada)
, wpływa bardzo niekorzystnie, zatem lepiej dla zdrowia samego akumulatora, zabierać go ze sobą. Zimą zawsze warto zbadać poziom naładowania oraz gęstość elektrolitu. Napięcie poniżej 12,5 V może być początkiem rozładowania. Naładowany akumulator ma napięcie w zakresie 12,5V do 13V.
Jakie są najczęstsze przyczyny rozładowania akumulatora? Najbardziej banalne, ale i stuprocentowo skuteczne, jest pozostawienie włączonych świateł (dotyczy to starszych aut) zewnętrznych, ale także tych w kabinie. Inne powody to problemy z instalacją elektryczną - tutaj niezbędny będzie elektryk samochodowy, a także magazynowanie nowych akumulatorów. Nawet bateria prosto ze sklepu nie musi być wzorowo naładowana. Jeśli jest długo przechowywana, najpierw przez producenta, a później przez dystrybutora, do nas może trafić już w stanie poważnego rozładowania. Przed zamontowaniem nowego akumulatora warto go najpierw naładować „pod korek”.
Żywotność zależy również od stanu instalacji elektrycznej oraz osprzętu w aucie. Pamiętajmy też, by rozładowany akumulator jak najszybciej naładować, ponieważ pozostawienie go w tym agonalnym stanie może doprowadzić do jego zasiarczenia. Ładowanie powinno odbywać się według określonych zasad – prąd ładowania to 10 proc. pojemności akumulatora (dla akumulatora 40 Ah prąd ładowania wynosi 4 A). Pamiętajmy też, aby nie przeładować! Gdy przekroczymy napięcie 2,4 V, rozpoczniemy proces rozkładu wody na tlen i wodór (gazowanie akumulatora). Przeładowanie to wydzielenie dużych ilości wodoru (zagotowanie). A ten, w połączeniu z powietrzem daje ni mniej, ni więcej, jak mieszankę wybuchową. Od tego momentu wystarczy byle iskra i jesteśmy w niebezpieczeństwie! Prostownik najpierw odłączymy z gniazdka/sieci, a dopiero później odłączmy go od akumulatora.
Podsumowując, szkodzi wszystko – rozładowanie, niedoładowanie i przeładowanie. Powodem jest zawsze za słaby, albo zbyt silny prąd ładowania. Dobry akumulator, przy dobrze działającej instalacji i odbiornikach, może działać do 7-8 lat! Warto zainwestować w inteligentne prostowniki, które same zakończą proces ładowania, gdy ten będzie w pełni, oraz woltomierze, które nabędziemy już za kilkanaście złotych.
Michał Grygier, moto.wp.pl
tb/