Clarkson: taksówki śmierdzą wymiocinami
Jeremy Clarkson wpadł ostatnio w tarapaty. Wszystko przez to, że uderzył asystenta producenta Oisina Tymona. Prowadzący „Top Gear” został za to zawieszony, a BBC prowadzi w tej sprawie wewnętrzne śledztwo. Jeremy znany jest jednak z tego, że robi wokół siebie zamieszanie. Clarkson niejednokrotnie już obrażał różne zawody, narodowości czy konkretne osoby. Jak zauważył „The Guardian” w jego ostatnim felietonie, opublikowanym w miesięczniku „Top Gear”, dostało się taksówkarzom.
Clarkson podjął temat różnych środków transportu. Pociągi uznał za o wiele za drogie, autobusy za siedlisko chorób i osób tylko czyhających na nasze życie, a rowerów nawet nie skomentował (Jeremy wręcz ich nienawidzi). Później przeszedł do bezpardonowego ataku na taksówkarzy:
„W Londynie są dwa typy taksówkarzy. Pierwszy to gość, który przyjechał z kraju o jakim nigdy nie słyszeliście, jeżdżący samochodem pachnącym lawendą i wymiocinami. On nigdy nie wie dokąd jedzie i w sumie nigdy tam nie dociera bo wlewa paliwa za 2 funty. (…) Są też ci, którzy jeżdżą czarnym MercedesemMercedesem Klasy S. Oni się uśmiechają, mają pojęcie o tym, gdzie jadą i są uprzejmi. Na koniec każą jednak płacić 7500 funtów za 1 milę”.
Niewykluczone, że tak radykalna opinia przysporzy mu pewnych kłopotów i nie spotka się ze zrozumieniem w środowisku taksówkarzy.
Wyskok w takim stylu może nie spodobać się władzom BBC, które mają władzę go po prostu zwolnić. To z kolei postawiłoby pod znakiem zapytania przyszłość bardzo dochodowego programu „Top Gear”, którego Jeremy jest największą gwiazdą. Trzeba mieć jednak na uwadze, że felieton najprawdopodobniej został napisany dużo wcześniej i data jego opublikowania przez przypadek zgrała się z wewnętrznym śledztwem dotyczącym Clarksona.
mp/moto.wp.pl