Chytry dwa razy traci
Przysłowia są mądrością narodu. Tytułowe powiedzenie jest już znane dzieciom w szkole podstawowej. Jednakże, czy to fakt nieobecności na lekcjach w chwili tłumaczenia sloganu, czy też nieuwaga i lekceważenie nauczycieli sprawiają, że nadal są osoby które odkrywają jego znaczenie na nowo.
Właśnie niedawno jeden z klientów kupujących Audi Q5 miał okazję osobiście przekonać się o tym, że "skąpy traci dwa razy" i to dosłownie. Ponieważ wiele osób w Polsce lansuje teorię o absurdalnie wysokich cenach samochodów w polskich salonach samochodowych, a fakt reeksportu do Niemiec przemilcza jako niezgodny ze spiskową teorią, nie dziwi rozkwit prywatnych punktów sprzedaży nowych aut.
Właśnie do jednego z tych punktów dotarł pewien pan [nazwisko do wiad. red.]. Był zainteresowany dużym SUV-em z wyższej półki. Sprzedawca zaproponował mu nowe Audi Q5 3.0 TDI. Samochód oferowany w cenie znacznie niższej niż w polskich salonach zachęcił kupującego. Dodatkowym atutem pojazdu był fakt, że był to samochód zarejestrowany, jako ciężarowy. Oznacza to, że cały VAT można wpisać w koszty firmy. Cena proponowanego egzemplarza była o ponad 40 tys. zł mniejsza niż w salonie w Polsce. Dlatego nasz bohater, nazwijmy go Iksiński, skusił się i nabył auto.
Był to piękny egzemplarz Audi Q5, który miał niemiecką homologację ciężarową. Okazuje się, że Niemcy potraktowali dosłownie określenie homologacja ciężarowa i auto zostało wyposażone jedynie w dwa fotele. Świeżo upieczony właściciel, mimo to przełknął tą gorzką pigułkę i pogodził się z sytuacją, bo przecież samochód ciężarowy nie może być identyczny jak osobówka. Na korzyść cały czas przemawiał przecież odpis VAT, a dokupienie tylnej kanapy nie może być problemem.
Pan Iksiński zabrał więc od sprzedawcy wszystkie poprzednie dokumenty i udał się do Urzędu Skarbowego załatwić wszystkie formalności związane z odpisaniem VAT. Tam jednak usłyszał od urzędnika Urzędu Skarbowego, że potrzebuje polskiej homologacji świadczącej o zakwalifikowaniu samochodu jako ciężarówki. Inaczej z odpisu VAT-u nici. Nie pomogły tłumaczenia, że przecież jesteśmy w Unii Europejskiej, że mamy wspólne przepisy itd. W US zażądano polskiego dokumentu i koniec dyskusji.
Ponieważ Audi Q5 w polskich salonach dostępne są z kratką, pan Iksiński nieco odetchnął i ruszył po pomoc do lokalnego dealera Audi po odpowiedni kwit. Tam z kolei usłyszał kolejną złą wiadomość. Okazało się, że to nie dealer wypisuje taki papier, tylko importer. Dodatkowo dokument jest przypisywany do konkretnego pojazdu i nie ma możliwości wypisać go dla dowolnego sprowadzonego modelu. A to był dopiero początek.
Jeżeli nie można odpisać VAT-u, bo Urząd żąda jakichś papierów, a "złodzieje z salonów" nie chcą go dać, to przynajmniej warto zarejestrować samochód i nim trochę pojeździć, pomyślał nasz bohater. Tutaj spotkała go kolejna niespodzianka. Pojazdu nie można zarejestrować jako ciężarowo-osobowy, bo przecież nie ma polskiego świadectwa homologacji.
Pan Iksiński z bezradnością rozkłada ręce i prosi o zarejestrowanie jako osobówkę. I znowu napotkał na "nieprzychylność urzędniczą". Samochód wjechał do Polski jako dostawczy i brakuje opłaconej akcyzy w wysokości 18,6 proc. Jeżeli więc pan Iksiński chce zarejestrować pojazd musi zapłacić właśnie taką od wartości auta.
Tutaj pan Iksiński zaczął wreszcie intensywnie liczyć. Samochód kupił o ponad 40 tys. zł taniej niż w salonie, aby zarejestrować musi dopłacić prawie 37 tys. zł. Dodatkowo nadal ma samochód tylko z dwoma fotelami i bez możliwości odpisu VAT. Chyba nie trzeba być profesorem, aby stwierdzić że nasz bohater przekombinował.
Bogusław Korzeniowski