Chris Evans nie będzie już prowadził programu "Top Gear"
To już pewne. Chris Evans, główny prowadzący program "Top Gear" w nowym wydaniu, odchodzi od tej produkcji. Nie jest tajemnicą, że wiele osób na to czekało - zarówno widzów, jak i współpracowników.
Gdy powstawała 23. seria "Top Geara", w której Clarksona, Hammonda i Maya zastąpili nowi prowadzący, wszyscy zastanawiali się, czy dadzą radę stworzyć równie ciekawy program. Wcześniej opierał się w znacznym stopniu na przyjaźni prezenterów. Tym razem zdecydowanie brakowało takiej chemii i zarówno widzowie, jak i współpracownicy, obwiniali za ten stan rzeczy głównodowodzącego na planie, Chrisa Evansa. Teraz, po porażce programu w nowej formie, słynny Brytyjczyk odchodzi z programu.
Oficjalnie to sam Chris Evans podjął taką decyzję, ale zapewne nigdy się nie dowiemy, czy faktycznie ugiął się pod naciskiem wszystkich problemów, czy może zmusiło go do tego szefostwo BBC. Jedno jest pewne - argumentów za pozostaniem Evansa nie było.
Słynny prezenter był najlepiej opłacaną osobą w brytyjskich mediach publicznych, ale miał też swoją ciemną stronę. Według wielu doniesień, na planie potrafił być prawdziwym tyranem, który wszystko ustawiał tak, jak sam chciał, nie licząc się z opinią innych. Już przed premierą pierwszego odcinka doprowadziło to do konfliktu i odejścia głównej producentki. Niedawno wyszło na jaw, że Evansa nie lubią też inni prowadzący, którym to co chwila zarzucał nieprofesjonalizm, a później zazdrościł uznania fanów programu. Najgłośniejszy głos sprzeciwu należał do amerykańskiego aktora Matta LeBlanca, który postawił sprawę jasno - albo on, albo ja. Takie ultimatum na pewno przyczyniło się do odejścia Evansa, tym bardziej, że słynny Joey z "Przyjaciół" jest lubiany i zbiera dobre opinie za pracę w "Top Gearze".
Niedawno wyszły też na jaw oskarżenia, że w latach 90. Chris Evans miał regularnie obnażać się przed współpracownikami, a nawet dotykać piersi jednej z kobiet, z którymi pracował. Zatem można się spodziewać, że to nie koniec problemów prezentera.
Na pewno jest też sporo prawdy w oficjalnym oświadczeniu, zgodnie z którym Evans zakończył prowadzenie "Top Geara" z powodu niskiej oglądalności (ostatni odcinek serii miał rekordowo kiepski wynik na poziomie 1,9 mln widzów). Skoro w tak autorytarny sposób czuwał nad jego produkcją, to logicznym jest obwinianie go o porażkę.
Co dalej z "Top Gearem"? Cały czas jest to jedna z najlepszych marek, jakie posiada BBC, a pozostali prezenterzy cały czas mają ważne kontrakty, więc program na pewno nie zniknie z anteny. Już wiadomo, że nieco zmieniony, gdyż szefostwo stacji chce, aby Matt LeBlanc, Rory Reid, Chris Harris, Sabine Schmitz i Eddie Jordan byli na planie grupą przyjaciół. Nagranie nowej serii rozpocznie się we wrześniu, a na jego efekt poczekamy kilka miesięcy.
Szymon Jasina