Jeden z najpopularniejszych motoryzacyjnych programów telewizyjnych – Fast 'N Loud (Discovery Channel) – to w rzeczywistości reality show. Właściciel warsztatu Richard Rawlings i główny mechanik Aaron Kaufman wraz z ekipą zamieniają stare szroty w motoryzacyjne perełki, a kamery obserwują ich sukcesy i porażki przez 24 godziny na dobę. Udaliśmy się do ich motoryzacyjnej jaskini – Gas Monkey Garage w Dallas w Teksasie – żeby pogadać o tym, jak to możliwe, że są tak szybcy i tak skuteczni.
Zobacz galerię: Chłopaki z Gas Monkey Garage
Moto.wp.pl: Czy szukacie aut wyłącznie w okolicy?
Richard: Przede wszystkim. Ale czasami zapuszczamy się też do innych stanów. Najchętniej bierzemy samochody, które nie są dramatycznie popsute, żeby doprowadzić je do stanu, jaki nam odpowiada. Wtedy wiemy, że jest szansa na uzyskanie za nie dobrej ceny.
Moto.wp.pl: Czyli celujecie raczej w samochody z małym przebiegiem?
Richard: Takie chcemy przerabiać na hot-rody. Ale wozy, które mają interesującą historię, te z lat 60. i 50. też nas kuszą.
Moto.wp.pl: Gdzie w Stanach Zjednoczonych szukać najlepszych aut?
Aaron: W Teksasie! Na poważnie: są wszędzie. Na południu bywają mocno zardzewiałe, ze względu na klimat. A na północy są mocniej zużyte, po tam są ostre zimy. Ale jest też odwrotny efekt. Wielu użytkowników z północy ma fajne samochody, którymi jeździ tylko w lecie i nie w deszczu. Szukamy takich samochodów, kabrioletów, w garażach, stodołach, z niskim przebiegiem i dobrze zachowanych. W Kalifornii, Nowym Meksyku czy Arizonie trudno znaleźć takie samochody, bo przecież ludzie jeżdżą nimi cały czas.
Moto.wp.pl: Co lubicie bardziej: jazdę odrestaurowanym samochodem czy sprzedaż po dobrej cenie?
Richard: Mam tylko 4 czy 5 samochodów, które uważam za swoje i nie są na sprzedaż. Lubię stare samochody, różnych marek, potrafię znaleźć coś seksownego prawie w każdym modelu. Ale biznes jest najważniejszy. Zawsze to, co zarobię, wkładam z powrotem do interesu, ryzykuję z kolejną sztuką.
Moto.wp.pl: Jaka jest różnica między wami, a innymi warsztatami restaurującymi samochody? Richard: Główna różnica to szybkość. Działamy w niewiarygodnym tempie, głównie z powodu programu. Zapewne nie robilibyśmy samochodów w dwa tygodnie pod klienta, gdyby nie program. Mamy zmotywowany zespół, w którym każdy zna swoje miejsce i swoją pracę. Dzięki temu możemy być tacy szybcy.
Moto.wp.pl: Ile osób pracuje w warsztacie?
Aaron: Sześć. Nie, siedem.
Moto.wp.pl: Ale czy poświęcenie więcej czasu na każdy samochód nie oznaczałoby lepszych efektów?
*Aaron: *Oczywiście, że tak. Musimy poświęcić czasami trochę jakości dla szybkości. Jestem dumny prawie z wszystkim naszych wozów, jednak musimy pójść na pewne ustępstwa, żeby dotrzymać harmonogramu i budżetu.
*Moto.wp.pl: *To musi być frustrujące.
Aaron: Jest jak cholera. Cały czas. No ale pokaż mi pracę, w której nie masz frustracji!
Moto.wp.pl: Myślicie czasem o podróży do Europy i zakupie jakiś starych samochodów? Mamy tego trochę. A wasz program jest popularny na całym świecie.
*Aaron: *Mamy nadzieję, że zaczniemy podróże zagraniczne już niedługo, będziemy szukać podobnych warsztatów wszędzie. Na razie jednak widzimy raczej Europejczyków, którzy przyjeżdżają po samochody do nas.
Moto.wp.pl: Używacie tylko oryginalnych części, czy także zamienników?
Aaron: Z naszego doświadczenia wynika, że części nieoryginalne pasują jednak gorzej i musimy coś przy nich robić, żeby dopasować do projektów. Są dwa powody, dla których jednak ich używamy. Po pierwsze: dostępność. Nie zawsze można dostać oryginalne części. Po drugie: koszt. Czasami nie ma potrzeby dla danego projektu używać drogich części. Nie twierdzę, że wszystkie nieoryginalne części są kiepskie, ale zazwyczaj wymagają włożenia w nie dodatkowej pracy, żeby dopasować do danego modelu. Staramy się używać oryginalnych części, ich inżynierka jest na wyższym poziomie.
Moto.wp.pl: Może wkrótce będziecie drukować części w Gas Monkey Garage?
*Aaron: *Co chwila rozmawiamy o druku 3D. W tej chwili nie odgrywa on większej roli, ale uważam, że w ciągu 10 lat będzie coraz więcej wydrukowanych części z aluminium czy stali. Dzisiaj można drukować plastik i jakość tych wydruków podnosi się z roku na rok, możemy drukować coraz bardziej skomplikowane rzeczy.
Moto.wp.pl: Jak wyglądało wasze życie przed programem?
Aaron: Wspaniale. Na serio, popularność to kij, który ma dwa końce. Czasami trudno jest nawet w spokoju zjeść hamburgera, bo ludzie lubiący program cię zaczepiają. Przed programem siedzieliśmy sobie, piliśmy piwo i robiliśmy samochody. A z programem? Siedzimy sobie, pijemy piwo i robimy samochody. Popularność potrafi przytłaczać, jest oczywiście przyjemna, ale trzeba też podziękować, bo robota czeka.
Moto.wp.pl: Nie obawiacie się, że popularność może odebrać wam radość z pracy w warsztacie?
Richard: Ja jestem do niej stworzony. Poważnie, radzę sobie nieźle. Jesteśmy najpopularniejszym programem w tym segmencie telewizji, jesteśmy coraz więksi, szykują się nowe niespodzianki. Staram się zbudować firmę, markę, a nie tylko program telewizyjny. Jestem przedsiębiorcą zajmującym się wieloma rzeczami, a ta jest jedną z nich.
Moto.wp.pl: To znaczy, że będzie więcej warsztatów Gas Monkey?
Richard: Na pewno będą restauracje na całym świecie. Mamy już trzy. Może będą inne warsztaty Gas Monkey, ale raczej nowe programy oparte na tej marce i postaciach. Teraz siedzę w biznesie restauracyjnym i okazało się, że to działa. Może pojawią się książki kucharskie związane z garażem?
Moto.wp.pl: Czy są modele samochodów, których nie lubicie?
Richard: Niespecjalnie. Kiedy patrzysz na samochód od spodu to wszystkie są zrobione z tych samych części. Chociaż ja właściwie lubię Fordy, potem Chevrolety, a także kilka Chryslerów. Aaron za to jest Dodge'owcem. Ja też zostałem nim ostatnio. Dodge poprosił mnie, żebym ich reklamował i zacząłem przyglądać się ich modelom bardziej niż do tej pory.
Moto.wp.pl: Jesteście skupieni na lokalnych markach.
*Richard: *Tak, to naturalne. Dorastaliśmy z tymi autami. Ciekawa rzecz, jeśli chodzi o amerykański rynek, jest taka, że Dodge zawsze był pierwszy z nowymi rzeczami. Chevrolet robił wszystko trochę lepiej, ale zawsze byli na końcu z nowościami. Za to Chrysler robił różne dziwne rzeczy, metodą prób i błędów. I za to ich lubię. Ale jeśli zobaczysz coś nowego i interesującego to pewnie jest to jakiś Dodge.
Moto.wp.pl: Jak widzicie przyszłość motoryzacji. Dzisiaj jest naprawdę dużo elektroniki, komputerów w samochodach, są zupełnie inne.
Aaron: Przyjdzie taki dzień, że samochody napędzane benzyną zostaną zakazane. Ale w tej chwili to benzyna jest najbardziej wydajnym paliwem, żadne inne nie może się z nim równać. Elektryczność wciąż jest produkowana przez elektrownie, czyli twój super drogi „zielony” elektryczny samochód jest tak naprawdę napędzany przez węgiel. Co za bezsens! Ale w ciągu nadchodzących 10 lat samochody zmienią się znacząco.
*Moto.wp.pl: *Czyli nie masz problemu z Mustangiem na ropę?
*Aaron: *Dla mnie liczy się moc, a skąd się ona bierze, to ma mniejsze znaczenie. Właśnie buduję sobie Mustanga diesla do wyścigów.
Moto.wp.pl: Wielbiciele Mustangów zazwyczaj krzywią się na samą myśl o takich rozwiązaniach.
Aaron: A powinni pamiętać, że to środek transportu i nie każdy potrzebuje V8.
Moto.wp.pl: Zarabiacie mnóstwo pieniędzy na swoich przeróbkach.
*Richard: *Owszem, budujemy czasami naprawdę drogie samochody, ale przede wszystkim robimy rzeczy, które mają inspirować dzieciaki do zajęcia się tym samym. Wiesz, ojciec i syn... pracujący razem nad samochodem. Niektóre programy przed nami robiły podobne rzeczy, ale zawsze widz miał wrażenie, że to nie dla niego, że nie zbuduje samochodu za 300 tys. U nas jest inaczej, chcemy inspirować młodych ludzi. Chcemy też, żeby ludzie chcieli przerabiać samochody tak, aby odzwierciedlały ich osobowości. Dzisiaj trend w sprzedaży samochodów jest taki, że potrzebujemy samochodów, które zawiozą nas z punktu A do B i są bezpieczne. Coraz mniej samochodów produkuje się pod osobowość człowieka. Trzeba więc sobie zrobić je samemu. Oceniamy, że to co my potrafimy zbudować w 2 tygodnie przeciętny facet mający rodzinę i obowiązki może zrobić w rok we własnym garażu.
Moto.wp.pl: Jakie to uczucie, kiedy kończycie samochód i go sprzedajecie?
*Richard: *Ulga, czasami. Ja osobiście chciałbym je wszystkie zatrzymać, ale przecież nie na tym polega ten interes. Jeśli zarabiam na samochodzie to jestem zadowolony, jak nie - lekko smutny. Ale zawsze fajnie zająć się następnym samochodem. Musimy utrzymywać dosyć wysoki stan samochodów do zrobienia, bo czasami tracimy na jednym, dwóch, trzech po kilkaset dolarów, ale na czwartym zarabiamy 20 tys.
Aaron: Ja lubię kiedy fajny samochód trafia w dobre ręce, bo wierzę w to, że istnieje coś takiego jak właściwy samochód dla odpowiedniej osoby.
Moto.wp.pl: Zdarza się wam skończyć auto i stwierdzić, że nie działa tak, jak chcieliście?
Aaron: Ciągle. Jest tyle miejsc na pomyłki, poza tym ciśniemy ostro naszych ludzi i czasami niedoróbki wychodzą dopiero pod sam koniec, kiedy samochód rusza po raz pierwszy. To trochę loteria, bo nie wiesz wtedy czy wyrobiłeś się na czas, czy po jeździe testowej nie trzeba będzie rozbierać samochodu przez następne kilka dni, żeby znaleźć co jest z nim nie tak.
Moto.wp.pl: Jak trafiliście do tego biznesu? Zaczynaliście od robótek w domowym garażu ze swoimi ojcami?
Richard: Tak zaczynał Aaron. Jawsze lubiłem samochody, sprzedawałem je i kupowałem nawet będąc nastolatkiem. Zawsze chciałem mieć lepszy samochód. Jedenaście lat temu sprzedałem firmę reklamową i postanowiłem zająć się czymś, co zawsze było moim hobby, a jednocześnie wydawało się dobrym interesem. Chciałem już wtedy zbudować ogólnoświatową markę i ten plan powoli się ziszcza.
*Moto.wp.pl: *Richard, a masz może jakiś wymarzony samochód? Może nawet więcej niż jeden? Taki, że idziesz do salonu i po prostu kupujesz?
*Richard: *Aż tyle nie zarabiam, choć mam na życie (śmiech). Telewizja typu reality aż tyle nie płaci. Wciąż buduję swoją markę. Ale gdybym miał kupić swój wymarzony samochód to... hmm... no nie wiem... lubię je wszystkie. Może Ford Roadster z 1932 roku? A ze współczesnych Ferrari F12.
*Moto.wp.pl: *A jaka jest twoja opinia o nowych, bardzo podrasowanych samochodach, jak McLaren P1, czy Hennessey Venom? Są bardzo, bardzo drogie, kosztują 1-1,5 mln dolarów.
Richard: Supersamochody są bardzo fajne, ale według mnie nie ma specjalnie różnicy między Hellcatem (Dodge Challenger SRT Hellcat, seryjne auto mające 707 koni mocy) za 60 tys. dolarów, a Venomem za ponad 1mln. Nic nie usprawiedliwia takiej różnicy w cenie. To tylko zabawki dla ludzi z nieograniczoną kasą.
Moto.wp.pl: W końcu za jednego Bugatti Veyrona można kupić 15 Hellcatów.
*Richard: *Bugatti to samochód bez sensu. Mógłbym zbudować samochód za 100 tys. dolarów, który skopie mu tyłek. Po co więc wydawać tyle kasy? To tylko marketing.
Moto.wp.pl: Posiadasz kilka Ferrari. Jaka jest podstawowa różnica pomiędzy europejskim Ferrari, a amerykańskimi samochodami sportowymi? Np. takimi jak Viper.
Richard: Jestem fanem Ferrari za to jak zaczynali i czym dzisiaj są. Sam posiadam trzy, między innymi F599. A jeśli chodzi o amerykańskie mocne samochody, jak Viper, ZR1 Corvette, czy Hellcat to robią się coraz lepsze i coraz trudniej usprawiedliwić europejskim autom różnicę w cenie. Moje Ferrari F599 to bardzo drogi samochód. Ale dlaczego aż tak drogi, tego nie rozumiem.
Moto.wp.pl: Dzięki za rozmowę.
Richard: Zaraz, zaraz, to nie koniec. Jesteś z Polski. Może byśmy przyjechali do Twojego kraju? Macie tam ładne dziewczyny?
Rozmawiał: Marcin Klimkowski
_ Artykuł ukazał się pierwotnie w październikowym numerze miesięcznika "Logo" i na logo24.pl _