Koniec jazdy samochodem na światłach mijania przez cały rok jest bliski. Posłowie PiS złożyli w Sejmie stosowny projekt ustawy. I znaleźli sojuszników nawet w PO. Minister infrastruktury zlecił sporządzenie ekspertyz, jak się ma włączanie świateł do bezpieczeństwa na drodze, np. Austria zrezygnowała z podobnego nakazu w styczniu.
Jazda na światłach przez cały rok zwiększyła liczbę wypadków na drogach, a ofiarami bezsensownego przepisu są głównie piesi i rowerzyści - twierdzi grupa posłów PiS.
By go przeforsować, potrzebne są także głosy PO i PSL. Ich poparcie nie jest wykluczone. Będę przekonywał kolegów, żeby zastanowić się nad zniesieniem nakazu - mówi poseł PO Jarosław Pięta, który napisał w tej sprawie interpelację do Ministerstwa Infrastruktury.
Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury, poprosił już ekspertów, by zbadali, jak obowiązkowa jazda na światłach wpływa na bezpieczeństwo ruchu. Dodaje jednak, że zanim wprowadzono nakaz, sam jeździł przez cały rok na światłach, bo czuł się bezpieczniej.
Koronny argument polityków PiS brzmi: obowiązkowa jazda na światłach nie poprawiła bezpieczeństwa na drogach, a taki był główny cel wprowadzenia nakazu. Posłowie powołują się na dane Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego.
Wynika z nich, że w zeszłym roku, mimo obowiązku jazdy na światłach przez cały czas, wydarzyło się o ponad 2,5 tys. wypadków więcej niż w 2006 r. Więcej też było ofiar. Dwa lata temu na drogach zginęły 5243 osoby, a rok temu - 5583 osób.
źródło: [
]( http://www.polskatimes.pl/ )