Były dyżurny policji skazany za przekazywanie informacji o wypadkach
Na 2 lata więzienia w zawieszeniu, 9 tys. zł grzywny i przepadek 5 tys. zł jako korzyści z przestępstwa, skazał sąd w Białymstoku byłego dyżurnego komendy miejskiej policji, oskarżonego o przyjmowanie pieniędzy za informacje o kolizjach i wypadkach.
Informacje miały być przekazywane znajomemu oskarżonego, właścicielowi firmy zajmującej się holowaniem pojazdów.
Cały proces przed Sądem Rejonowym w Białymstoku, który trwał rok, był utajniony ze względu na "charakter zebranego materiału dowodowego". Z podobnych względów za zamkniętymi drzwiami sąd uzasadniał orzeczenie.
- Biorąc pod uwagę, iż podstawą do wydania wyroku są materiały niejawne, objęte klauzulą tajności, w rezultacie, w ocenie sądu, nie jest możliwe i uzasadnione, ustne uzasadnienie wyroku w sposób publiczny - mówił sędzia Andrzej Kochanowski.
Wyrok nie jest prawomocny.
Białostocka prokuratura okręgowa zarzuciła 44-letniemu dyżurnemu, że przyjmował, od osoby zajmującej się holowaniem pojazdów, pieniądze w różnych kwotach za to, że telefonicznie przekazał jej informacje o zdarzeniach drogowych na terenie działania komendy miejskiej policji w Białymstoku.
W akcie oskarżenia zarzucono policjantowi, że od kwietnia 2012 r. do października 2013 r. co najmniej siedemnaście razy przyjął pieniądze, łącznie nie mniej niż 5 tys. zł, w zamian za przekazywane telefonicznie, umówionym osobom (znajomemu przedsiębiorcy i jego pracownikowi), informacje o zdarzeniach drogowych.
Według śledczych było to działanie "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej", polegające na przekroczeniu uprawnień w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Odnotowali oni blisko pół tysiąca takich przypadków "nieuzasadnionych potrzebami służby" (nie we wszystkich udało się ustalić, czy i w jakiej kwocie były przekazywane pieniądze - PAP).
Według prokuratury, policjant i przedsiębiorca znali się i zawarli porozumienie, iż ten ostatni będzie informowany o miejscach zdarzeń drogowych, zanim jeszcze zostanie tam skierowany patrol policji.
Chodziło o to, by laweta przedsiębiorcy (lub osób, z którymi współpracował) dotarła tam wcześniej, niż pojazdy holownicze konkurencji. Jak podawała prokuratura, do wymiany informacji między sobą oskarżeni używali wielu telefonów na karty, wykorzystywanych tylko do przekazywania informacji o kolizjach.
Po postawieniu zarzutów policjant przyznał się, ale pod koniec śledztwa zmienił swoje wyjaśnienia i ostatecznie nie przyznał się do popełnienia przestępstwa. Twierdził wówczas, że była to przysługa koleżeńska. A pieniądze, które dostawał, były pożyczką i z czasem je zwracał.
Po zatrzymaniu i postawieniu zarzutów w październiku 2013 roku, policjant został zawieszony w czynnościach służbowych, a niedługo potem zwolniony ze służby.
Do sądu trafił jeden akt oskarżenia zarówno wobec niego, jak i przedsiębiorcy. Sprawa tego drugiego została wyłączona do odrębnego postępowania: przyznał się on bowiem, a potem dobrowolnie poddał karze więzienia w zawieszeniu i grzywny. Wyrok wobec niego jest już prawomocny.