Branża rolnicza ma kobiecą twarz. Piękna Polka pokazuje, że rolnictwo to pasja, a nie zawód
Wielkie urządzenia i ciężka praca to pierwsze skojarzenia związane z rolnictwem. Jak się jednak okazuje, w internecie tematy rolnicze wzbudzają większe zainteresowanie niż motoryzacja. To całkiem logiczne, bo większość naszego kraju to pola, a grubo ponad połowa Polaków nie mieszka w miastach.
Znajomość tematyki rolniczej dla kogoś, kto pochodzi z miasta, kończy się zwykle na umiejętności odróżnienia ciągnika od kombajnu i np. krowy od kury. To prawdziwa ignorancja, zwłaszcza w dobie pogoni za ekologicznymi produktami żywieniowymi. Rynek produktów eko rośnie, ale niewiele osób zagłębia się w proces powstawania takich rzeczy. A właśnie to, jak wygląda uprawa od zasiewu do zbioru, jest najbardziej interesujące według Magdaleny Urbaniak, która od kilku lat fascynuje się rolnictwem.
Jest to dziewczyna z miasta, ale ma nietypowe hobby. Kilka lat temu zainteresowała się rolnictwem i założyła bloga. Szło średnio. Kiedy w mediach społecznościowych pokazała swoją twarz, blog rozwinął się błyskawicznie. Teraz bierze udział w targach, promuje branżę rolniczą i zrzesza w sieci ludzi, dla których praca w polu to sposób na życie.
Jakub Tujaka WP.pl: Skąd taki pomysł na bloga? Czy nie myślałaś o tym, żeby zająć się motoryzacją?
Magdalena Urbaniak: Motoryzacja zupełnie mnie nie pociąga. Auto traktuje jako środek transportu. Lubię swojego opla astrę i chętnie zabieram go w trasy. Ale jakoś nigdy nie marzyłam o supersamochodach, ani np. o terenówkach. Nic mnie nie ciągnęło w tę stronę. Co prawda na początku podobnie było z rolnictwem. Moi rodzice nie są rolnikami, a ja całe życie spędziłam w mieście. Przypadek spowodował, że znalazłam się na spotkaniu, które odbywało się na wsi, gdzie pewna kobieta, mimo że widziała mnie po raz pierwszy w życiu, ugościła mnie jak swojego, bez sztampy i dystansu. Wtedy poczułam, że wśród takich prawdziwych i zwyczajnych ludzi czuję się najlepiej. Z jej mężem za to kilka godzin rozmawiałam o ciągnikach, a właściwie on mówił, a ja słuchałam jak zahipnotyzowana. Bez zbędnego zadęcia i ukrytych intencji. Totalnie wsiąkłam w środowisko i chciałam dowiedzieć się o nim jeszcze więcej.
J. T. WP.pl: Jak długo dojrzewałaś do decyzji , żeby założyć bloga?
M. U.: Od momentu wybuchu fascynacji szukałam informacji o życiu na wsi i o podstawach wiedzy o rolnictwie. Zauważyłam, że branżowe periodyki oferują bardzo specjalistyczną wiedzę, w której trudno się odnaleźć laikowi. Dodatkowo brakowało mi miejsca, gdzie ten temat jest prezentowany bardziej lifestyle'owo. Teraz panuje moda na promowanie życia w mieście i opisywania cieni i blasków życia mieszczuchów, a ja chciałam pokazać, że na wsiach i w małych miejscowościach jest fajnie.
J. T. WP.pl: Założyłaś bloga i pisałaś teksty, ale prawie nikt tego nie czytał
M. U.: Tak. Pierwszy problem polegał na tym, że wszystkie tematy wpisów musiałam wymyślać sama. Nie ma w sieci nikogo, na kim można się wzorować, czy też czerpać inspiracje. Wtedy nikt nie zajmował się całością w postaci branży rolniczej. Okazało się, że czytelnicy, którzy trafiali na moje wpisy, zostawiali pochlebne opinie i prowadzili rzeczowe dyskusje.
*J. T. WP.pl: *Przełomowy moment to ten, w którym ujawniłaś kim jesteś i jak wyglądasz
M. U.: Zdjęcie na leciwym Ursusie było przełomem. Wcześniej prawie nikt nie wiedział, że jestem kobietą. Wydaje mi się, że nadanie blogowi "ludzkiej twarzy" jest bardzo istotne. Ludzie wolą kojarzyć wpisy z kimś, kto rzeczywiście istnieje. Znajomość autora i fakt, że ma się o nim jakieś informacje, dużo daje. Pozwala osadzić każdą opinię i każdy wpis w konkretnym kontekście. Teraz moje teskty i rozmowy są bardziej zrozumiałe dla czytelników.
*J. T. WP.pl: *Czy nieznajomość tematyki był problemem?
M. U.: Ludzie skupieni wokół mojego bloga czy teraz mojej grupy to niesamowicie przyjaźnie nastawione osoby. Służą pomocą i chętnie dzielą się wiedzą. Spotkania na targach czy innych imprezach to dla mnie dawka pozytywnej energii. Wiele osób prowadzących gospodarstwa to weseli i bardzo sympatyczni ludzie. Łączy ich to, że ich codzienne zajęcie jest ich pasją. Bardzo się angażują w to, co robią i daje im to satysfakcję. Połączenie obcowania z naturą, przebywania na świeżym powietrzu i fakt, że pozostają w ciągłym ruchu i sprawności fizycznej to według mnie tajemnica ich dobrego samopoczucia. Sami nie zawsze zwracają na to uwagę, ale ja obserwuję ich z pewnego dystansu i mam porównanie do często zestresowanych, pozbawionych pasji i kontaktu z naturą ludzi mieszkających w mieście.
*J. T. WP.pl: *Czy ta branża nie jest zamknięta dla ludzi z zewnątrz?
M. U.: Każda branża składa się z jednostek. To od konkretnych cech osobowości zależy, czy grupa jest otwarta, czy nie. W tym przypadku wszyscy są bardzo sympatyczni i chętnie poznają nowych ludzi. Byłam świadkiem, jak zupełnie obce osoby potrafią znaleźć wspólny temat dotyczący upraw czy technologii i przez długi czas dyskutować. To zaskakujące, że obecnie, czy to w polityce, czy np. sporcie, brakuje nam rzeczowych dyskusji. Ludzie próbują przekonać innych do swoich racji i nie wysłuchują argumentów drugiej strony. Dodatkowo ostatnio wszędzie znajdują się hejterzy, z którymi nie ma szans na dyskusję. Tu się z tym nie spotykam.
Co ciekawe, często zdarza się, że nowo poznane osoby przeceniają moją wiedzę i pytają o porady w tematach, o których wiem mniej, niż sądzą. Stąd pomysł na założenie grupy. Zrzesza ona osoby, które w innych okolicznościach nie miałyby szansy się poznać.
*J. T. WP.pl: *O czym rozmawiają ludzie z Twojej grupy?
M. U.: Często wymieniają doświadczenia, radzą się w sprawach sprzętu, środków ochrony roślin i terminów pewnych czynności. Każdy ma wiedzę zdobywaną latami i chętnie się nią dzieli z innymi. Ludzie przesyłają sobie zdjęcia z pięknych zakątków kraju, pokazują jak się pracuje danym urządzeniem czy dzielą się nowym pomysłem na uprawę lub hodowlę. Tam jest wszystko od porad po ciekawostki.
*J. T. WP.pl: *Czy zdarzyła się sytuacja, która bardzo cie zaskoczyła?
M. U.: Pamiętam coś, co mnie wzruszyło. Pewien człowiek kupił mnóstwo naklejek z logo mojego bloga i okleił nimi traktor. Nigdy się nie spodziewałam czegoś takiego. Nawet pomysł naklejek nie był mój, bo ktoś o nie zapytał, a ja dopiero wtedy pomyślałam, żeby coś takiego zrobić. Wcześniej nawet mi nie przyszło do głowy, że ktoś zechce mieć taki gadżet.
Z samymi naklejkami to również zabawna historia. Ktoś podrzucił mi pomysł, żeby ludzie wysyłali mi koperty ze znaczkiem i adresem, bo ogromne zainteresowanie przerosłoby moje możliwości. Nadesłano do mnie ogrom kopert. Niektórzy mówili, że od lat nie byli na poczcie, ale dla mnie i mojej naklejki chętnie stali w kolejce.
Teraz mam koszulki, naklejki i planuję zrobienie bluz oraz kubków. Wszystko na życzenie czytelników i społeczności, którą skupiam wokół Tractormanii.
*J. T. WP.pl: *Dlaczego w mediach jest tak mało tematów rolniczych?
M. U.: To się trochę zmienia. Od kilku lat media starają się zaglądać na wieś, ale nie pokazują pełnego obrazu życia tam. Prezentuje się skrajne sytuacje. Albo ubogie rodziny, którym trzeba pomóc, albo pozorowany przepych i bogactwo. Oczywiście takie sytuacje życiowe występują, ale znakomitą większością są zwyczajni ludzie, którzy wiodą pracowite życie. I to według mnie jest warte pokazywania.
*J. T. WP.pl: *Jakie masz plany na przyszłość?
M. U.: Póki co chcę się uczyć i promować życie na wsi. Chciałabym rozwijać bloga i działać na rzecz tej społeczności. Tak naprawdę nie wybiegam daleko w przyszłość, bo na razie wszystko dzieje się bardzo szybko i wiele rzeczy mnie zaskakuje. Jeśli chodzi o kierunek, to jeszcze więcej tekstów eksperckich, tworzonych przy wsparciu dziennikarzy z branży rolnej i znawców tematu. Ponadto planuję, już od dłużczego czasu, vloga. Być jeszcze bliżej maszyn i ludzi. Pracuję nad tym i mam nadzieję, że projekty wktórce ujrzą światło dzienne.
*J. T. WP.pl: * Dziękuję za rozmowę.
M. U.: Również dziekuję.