Bo ciśnienie było za niskie
Jechałem jak po lodzie - przyznał po Grand Prix Niemiec Robert Kubica. Koszmar naszego kierowcy zaczął się po drugiej wizycie w boksach. Za niskie ciśnienie w oponach sprawiło, że z trudem utrzymywał bolid na torze i nie był w stanie obronić się przed atakami rywali. Wcześniej jechał na znakomitym czwartym miejscu - czytamy w "Przeglądzie Sportowym.
Taktyka przyjęta przez team dla Roberta szybko okazała się mało korzystna. Tak jak przypuszczaliśmy przed wyścigiem, o wiele lepszą strategię na domowy wyścig BMW Sauber przygotował jego kolega Nick Heidfeld - komentuje "Fakt".
Drugi z kierowców niemieckiego zespołu, jako jeden z niewielu, nie zjechał do boksu w połowie wyścigu po wypadku Timo Glocka. Lekkim z powodu małej ilości paliwa samochodem wypracował sobie na tyle dużą przewagę (ustanowił też najlepszy czas okrążenia), że po wizycie w pit lane wrócił do wyścigu na czwartym miejscu.
Kubica w tym czasie tracił kolejne pozycje. Najpierw z łatwością dogonił go i wyprzedził Heikki Kovalainen, potem to samo zrobił Raikkonen. Dodatkowo przed Polakiem znalazł się jeszcze dość nieoczekiwanie Nelsinho Piquet. Kierowca Renault zaskoczył wszystkich taktyką jednego tankowania i dojechał do mety na drugim miejscu.
_ Przegląd Sportowy/Fakt _