BMW M3 znów szalało w Warszawie
Wszystko wskazuje na to, że Robert N., który w sieci pojawia się pod pseudonimem Frog, po raz kolejny zagrał na nosie polskim organom ścigania. O mężczyźnie zrobiło się głośno w połowie 2014 roku, gdy w sieci pojawił się film przedstawiający jego piracką jazdę po ulicach stolicy. Szybkie ujęcie sprawcy obiecał nawet premier. Rzeczywiście, policja, która podczas ulicznych szaleństw nie była w stanie dotrzymać kroku szaleńcowi, niebawem zatrzymała go nieopodal Mielna. Mężczyzna już wcześniej miał konflikty z prawem, prokuratura postawiła mu siedem zarzutów, w tym o nielegalne posiadanie broni. Mimo to zastosowano wobec niego dozór policyjny, a nie areszt, co - zdaniem części internautów - miało być dowodem na posiadanie przez Roberta N. lub jego rodzinę istotnych wpływów.
- Nie jest to kategoria przestępcy, który kogoś zabił i powinniśmy do niego stosować takie metody, jakie stosujemy w stosunku do bardzo poważnych przestępców - komentował decyzję komendant główny policji Marek Działoszyński. Dziś okazuje się, że Frog doskonale bawi się kosztem policji i prokuratury, narażając przy tym zdrowie i życie przypadkowych osób. W sieci pojawiło się kolejne nagranie, przedstawiające kierowcę BMW M3 wykonującego drift po rondzie na Placu Zbawiciela. Rzecz dzieje się nocą, ale na filmie widać inne samochody, a także osoby, które przebywają na terenie ogródków kawiarnianych znajdujących się w bezpośredniej bliskości jezdni. Kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu szalonej jazdy na miejscu pojawia się straż miejska, która oczywiście nie jest w stanie przeszkodzić mężczyźnie.
Jeśli kierowcą BMW M3 rzeczywiście był Robert N., to całe zdarzenie i publikacja filmu jest prowokacją wymierzoną w policję i straż miejską oraz kpiną z prokuratury. Czy mężczyzna rzeczywiście nie musi obawiać się konsekwencji swoich czynów? Parafrazując słowa komendanta policji, póki nikogo nie zabije, być może rzeczywiście nie. Już udało mu się uniknąć konsekwencji w związku ze swoją jazdą.
Prawomocnym umorzeniem skończyła się kielecka „przygoda” Froga. Po pirackiej jeździe, jakiej się tam dopuścił, Prokuratura Rejonowa Kielce-Zachód postawiła Robertowi N. zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, co podlega karze pozbawienia wolności do trzech lat. Robert N. nie przyznał się do winy i odmówił wyjaśnień. W marcu prokurator uznał, że Robert N. nie popełnił przestępstwa, a jedynie wykroczenie i sprawę umorzył. W lipcu Prokurator Generalny uchylił umorzenie, a sprawa ponownie trafiła do prokuratury - tym razem płockiej.
tb, moto.wp.pl