Jest powiedzenie, które mówi, że ruch skrzydeł motyla na jednej półkuli może wywołać huragan na drugiej. Jeśli to prawda, to prezentowane BMW jest odpowiedzialne za trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i tsunami na całym świecie. A to dopiero początek!
Alpina wśród fanów BMW cieszy się uznaniem i szacunkiem. Czym dla Mercedesa jest Brabus, tym dla BMW stała się ta firma z Niemiec. Mało osób jednak wie, że to niewielkie przedsiębiorstwo oficjalnie jest producentem samochodów. Dlatego w stosunku do przyprawionych przez nie aut nie powinno się właściwie używać nazwy BMW, a Alpina Burkard Bovensiepen GmbH + Co. KG. Prezentowanie auto ma nadany w fabryce własny unikatowy VIN, inny od tego, którym oznaczyło je BMW. Nie wdając się jednak w szczegóły trzeba powiedzieć, że z produktami sygnowanymi logo Alpina jest jeden problem. Nie mówię tu oczywiście o cenie, dostępności części czy ekonomii. Wydaje się, że te auta zbudowano przy wykorzystaniu czarnej magii, są jak jabłko z bajki o śpiącej królewnie. Kto raz spróbował jazdy Alpiną, zapadnie w piękny sen pełen emocji i szaleństwa, a co najważniejsze, już nigdy nie będzie chciał się obudzić.
Smukła sylwetka prezentowanej E31 już z daleka przyciąga wzrok, a gdy stanie się blisko, wprost nie można oderwać od niej oczu i nie chce się patrzeć na nic innego. Muszę przyznać, że obok E30 Coupé 850 to mój ulubiony model i ciężko mi się zdobyć na obiektywizm. Dwanaście cylindrów, pięć litrów pojemności to aż nadmiar szczęścia. Zabierając się do opisywania tego auta nie wiadomo, od czego zacząć. Wszystko jest w nim ciekawe i interesujące, zwłaszcza że jak dotąd jest to jedyny model Alpiny B12 w Polsce.
Zacznijmy jednak od tego, z czego słynie niemiecka marka, czyli od silnika. Pewnym zaskoczeniem jest, że doskonała jednostka napędowa produkcji BMW należy już do przeszłości. Pod maską zamontowano D1/1. Co to oznacza? Prawdziwe szaleństwo. Zwiększona kompresja, zmienione czasy otwarcia i zamknięcia zaworów, nowe komory spalania i nowa elektronika odmieniły oblicze tego genialnego silnika. Co więcej, zakres użytecznych obrotów zwiększył się do 6 400. Moc 350 KM dosłownie wgniata w fotel. Pierwsza setka pojawia się na liczniku już po 6,8 sek. Sprint do 200 km/h zabiera 23 sek. Wrażenie robi nie tylko prędkość, ale także dźwięk, jaki jej towarzyszy. Kompletny układ wydechowy Alpiny wraz z metalowym katalizatorem wywołuje gęsią skórkę. Auto na początku mruczy delikatnie, a po otwarciu
przepustnicy ryczy niczym lew. Za przełożenia odpowiedzialna jest automatyczna skrzynia biegów produkcji Alpiny. Automat pozwala rozpędzić to coupé do 281 na godzinę. Skoro mowa o nadwoziu, to właściwie nie widać większych zmian. Oczywiście, jeśli nie liczyć specjalnego spojlera. Ten element jest nie tylko stylistyczną fanaberią, ale także częścią czysto praktyczną. Całe auto pokryte jest lakierem w kolorze Mauritiusblau Metallic ze złotymi paskami ozdobnymi Alpina. Wspomnieć też można elektryczny dach, który występuje czasami w klasycznych E31 i nie jest częścią typową dla Alpiny. Inaczej sprawa ma się z kołami. Obręcze z lekkich stopów to sztandarowy produkt niemieckiej firmy. 9J18 i 10J18 to rozmiar, który robi wrażenie i dobrze komponuje się ze smukłą sylwetką BMW. Opony idealnie pasują do stylu samochodu, a jednocześnie zapewniają dość komfortu. Na przedniej osi zamontowano 235/40, a z tyłu robiące wrażenie 285/35. Oczywiście przy udziale 350 KM łatwo można zmienić tylną parę opon w obłok białego dymu.
Rozpędzanie się do ogromnych prędkości to oczywiście wielka frajda, jednak w żadnym wypadku nie można zapomnieć o hamulcach. Duża moc wymaga skutecznego i odpornego układu współpracujących z sobą elementów. W przypadku prezentowanej B12 nie ma powodu do obaw. Po naciśnięciu środkowego pedału auto szybko wytraca prędkość, a operację tę można powtarzać bez obaw przegrzania układu. Za to można podziękować inżynierom Faustsattel. O ile z tyłu mamy klasyczne rozwiązanie zacisk i tarcza, to na przedniej osi znaleźć można prawdziwą ciekawostkę. Czterotłoczkowe zaciski sugerują wyraźny sportowy charakter superauta od Alpiny.
Zgoła odmienna sytuacja panuje w kabinie. Po zamknięciu drzwi trudno odnaleźć podobieństwa do spartańskiego wnętrza wyścigowych bolidów. Bawola skóra najwyższej jakości to jedno ze znamion luksusu. Perfekcyjne wykończenie jest w równym stopniu zasługą BMW i Alpiny. Ciekawostką jest system audio w dość bogatej wersji BMW Bavaria C Professional. Jakość dźwięku naprawdę zaskakuje. Innym zwracającym uwagę szczegółem jest tabliczka znamionowa z logo Alpiny i numerem 12/97. Łatwo zorientować się, że prezentowany egzemplarz opuścił fabrykę jako dwunasty. Innymi modyfikacjami wprowadzonymi w niemieckiej firmie są tarcza prędkościomierza wyskalowania do 340 km/h oraz niepozostawiający wątpliwości co do pochodzenia maszyny wzór na siedzeniach.
Prowadzenie tego auta to prawdziwa przyjemność, zawieszenie oparte na komponentach Bilsteina i Alpiny jest precyzyjne i sztywne, ale nie nerwowe. Auto zachowuje się dokładnie tak, jak tego oczekuje kierowca. Mocy jest pod dostatkiem i każdorazowe wciśnięcie gazu skutkuje gwałtownym przyspieszeniem.
Właściciel prezentowanej Alpiny nie ma dalszych planów modyfikacji auta i po raz pierwszy można powiedzieć, że to słuszna decyzja. To auto jest unikatem i powinno jak najdłużej nim pozostać. Co prawda trudności nastręcza serwisowanie B12, bo w Polsce nikt nie chce podjąć się tak skomplikowanego zadania, ale jak dotąd samochód sprawuje się dobrze i nie przysparza większych kłopotów.
Jak widać, prezentowane auto mało ma wspólnego ze wspomnianym na początku motylem. To raczej prawdziwa bestia o donośnym głosie, która gotowa jest gnać do przodu do utraty tchu.
Michał Grala