Bierzesz to, co chcesz, albo to, co ci wmówią!
„Manipulujecie ludźmi! Nakręcacie koniunkturę na to, co wygodnie wam produkować”. Takie zarzuty stawiano amerykańskim firmom w „cudownych” latach sześćdziesiątych, kiedy co roku na rynek trafiało 7 – 8 mln „krążowników szos”. „Ech, gdyby to było takie proste...” odpowiadali prezesi koncernów.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-1-b.jpeg',500,430) ) |
| --- | Bo proste nie jest. Można przekonywać Johna, Hansa, czy Janka, że najnowszy model jest spełnieniem jego marzeń, a on i tak swoje wie. Kiedy Ford wprowadzał pod koniec lat pięćdziesiątych markę Edsel przeprowadził szeroko zakrojone badania, jaki powinien być samochód średniej klasy i przygotował solidną kampanię reklamową. Lecz wszystko spełzło na niczym, bo przód wozu („znak rozpoznawczy” marki starannie opracowany przez stylistów) przypominał końskie chomąto, a cała reszta zalatywała tandetą.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-2-b.jpeg',500,378) ) |
| --- | Kilka lat później „młodzieżowy” Ford Mustang zwabił do salonów w pierwszym rzędzie pięćdziesięciolatków spragnionych eliksiru młodości. Zaskoczyło to bardzo pomysłodawcę wozu, Lee Iacoccę. Zdumieli się również twórcy kompaktowej „trójki” BMW, która zamiast młodym singlom przypadła do gustu starszym małżeństwom, co pozbyły się z domu dorosłych już dzieci.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-3-b.jpeg',500,326) ) |
| --- | Właściwie jedyna strategia, która się sprawdziła to żmudna, wieloletnia praca nad wizerunkiem marki. „Jest gwiazda, jest jazda” myśli kierowca i żaden test łosia, którego nie zaliczyła klasa A, ani wpadki z jakością nowych modeli nie przekonają go, że Mercedes nie zasługuje na uznanie. Tak samo skrót BMW częściej wytłumaczy sobie jako „będziesz miał wygodę” niż „będziesz miał wydatki”.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-4-b.jpeg',500,375) ) |
| --- | Dopiero teraz, po przeszło ćwierć wieku pracy plon zbierają Japończycy. Toyoty, Hondy i Nissany przodują w rankingach niezawodności i nikt już o nich nie powie, że to „jednorazówki”. Chyba, że jeździ Volkswagenem, która to marka wychowała sobie grono fanatycznych zwolenników, będących w opozycji zwłaszcza do posiadaczy Opli. I choć jak mówią „trzeba mieć hopla, żeby mieć Opla” to według ostatniego badania jakości przeprowadzonego przez tygodnik „Auto Bild” i organizację TÜV najlepszy wśród europejskich marek okazał się właśnie Opel, a Volkswagen został daleko w tyle. Wyprzedziły go nawet bratnie firmy: Seat, Audi i...Skoda!
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-5-b.jpeg',500,362) ) |
| --- | Czeskie samochody cieszyły się pewną renomą w PRL-u i innych „demoludach”, a późniejszy związek z Volkswagenem pomógł im powrócić na arenę europejską. Ludzie docenili jakość i niską cenę Skód, a niektórzy pamiętali o stu latach tradycji, jakie stoją za tą marką. Dziś Skoda uznawana jest za dobry wybór i przestał się za nią snuć cień „kierowcy w kapeluszu”.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-6-b.jpeg',500,338) ) |
| --- | Setka na karku nie pomaga natomiast Fiatowi. „Chcesz mieć grata kupuj Fiata”, mówią „znawcy”, co nie przeszkadza kolejnym modelom włoskiej firmy takim jak Uno czy Punto bić rekordy sprzedaży. Nie wyszło natomiast z „udającym Golfa” Fiatem Stilo, tak jak Volkswagenowi z „udającym Audi” Phaetonem. Zamiast skoku w prestiż lepiej przemawia do ludzi skok w jakość, jaki wykonał Ford pokazując w 1998 r. Focusa.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-7-b.jpeg',500,446) ) |
| --- | Rząd dusz można zdobyć też urodą samochodu. Peugeot 206 miał powodzenie w całej Europie, a u nas nie przeszkodziła mu opinia o nietrwałym zawieszeniu „francuzów”: wygodnym, ale nie na nasze drogi. Tak samo Renault, które dzięki rozsądnej polityce cenowej cały czas jest w czołówce najpopularniejszych marek w Polsce.
| [
]( javascript:otworz('http://i.wp.pl/a/f/jpeg/9056/bierz-8-b.jpeg',500,498) ) |
| --- | Można kierowcy mydlić oczy „niepowtarzalnym stylem”, „kompletem poduszek powietrznych” albo „pakietem dla wybranych”, ale o tym jaki samochód wybierze, decydują często względy, o których marketingowcom nawet się nie śniło. Bo dla jednych „Ford” będzie zawsze „mało wort” (wersja subtelna powiedzonka), a inni odpowiedzą, że „nie każda morda pasuje do Forda”. I już.
Autor: Michał Kij