Bezpieczeństwo na drogach jest dla zamożnych
Statystyki są optymistyczne. Liczba wypadków drogowych systematycznie maleje, coraz mniej ofiar na drogach, coraz bezpieczniejszymi samochodami jeździmy. Ale czy faktycznie to dotyczy wszystkich?
W Unii Europejskiej w 2001 roku odnotowano niemal 55 tys. zgonów w wypadkach drogowych. Do każdego z nich statystyka każe dopisać 4 osoby poszkodowane trwale lub czasowo. W ciągu 10 lat udało się doprowadzić do sytuacji, w której liczba ofiar spadła o 40 proc., a w 2014 roku odnotowano ok. 25 tys. ofiar śmiertelnych na drogach całej Unii.
Są kraje, w których liczba zabitych na milion mieszkańców w ciągu całego roku nie przekracza 60, a celem ich władz jest doprowadzenie tej liczby do zera lub pojedynczych zdarzeń. Polski wśród nich nie ma i jeszcze pewnie długo nie będzie. Na mapie Europy asystujemy tylko Rumunii w tym względzie, odnotowując ponad 100 ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców rocznie. To oczywiście w znacznej mierze wina naszej infrastruktury drogowej, ale także tego czym Polacy oraz Rumuni jeżdżą. Jak łatwo zgadnąć, nie są to aktualne hity nowoczesnej motoryzacji.
W studium przeprowadzonym przez narodowe centrum zdrowia (NCHS) w USA stwierdzono, że nowe technologie dotyczące bezpieczeństwa samochodów, podniosły jego poziom do wartości nigdy wcześniej niespotykanych. Niestety stać na nie jedynie zamożnych klientów. Biedniejsze warstwy społeczeństwa są na drogach wręcz narażone na coraz większe niebezpieczeństwo.
Po samochody wyposażone w najnowsze zdobycze techniki, sięgają dobrze wykształceni i dobrze zarabiający obywatele. Dla nich magnesem są takie rozwiązania jak night vision, asystent kierunku jazdy, automatyczne hamulce, laserowe światła czy układy wykrywania pieszych. Nowinki pojawiają się w przemyśle motoryzacyjnym coraz szybciej, ale to także oznacza, że dystans dzielący samochody z dzisiaj od tych sprzed dekady, dzieli przepaść. W UE system ABS stał się obowiązkowym wyposażeniem dekadę temu. W USA (razem z ESP) 3 lata temu. Dzisiaj informuje się np. o przyspieszeniu prac legislacyjnych i testów drogowych dla samochodów autonomicznych (jeżdżących samodzielnie w ruchu drogowym), podczas gdy średni wiek samochodu w Polsce to 16 lat (w całej Unii niecałe 9 lat). To są konstrukcje z poprzedniej epoki.
Według danych NCHS w wypadkach samochodowych ginie dziś niemal 8 razy więcej osób w wieku 25 lat lub starszych z wykształceniem podstawowym (bądź bez wykształcenia), niż osób z wykształceniem uniwersyteckim. Co więcej, w ciągu ostatnich 5 lat ta dysproporcja ulega systematycznemu zwiększeniu. Podobnie jak i budżety obu grup. Według danych federalnych najbogatsi Amerykanie zwiększyli swój kapitał w ciągu minionego roku o 0,9 proc. Najbiedniejsi zubożeli o ponad 3,5 proc. w tym samym czasie. Nie może zatem dziwić, że nie ustawiają się w kolejkach pod salonami Mercedesa, BMW, czy Volvo.
Nowe technologie kosztują i to widać po cenach samochodów w nie wyposażonych. Futurystyczne niegdyś pomysły, dziś są standardem w luksusowych limuzynach, czy sportowych bolidach, kosztujących setki tysięcy złotych. Ale zanim wynalazki w nich zastosowane, przejdą z samej góry motoryzacyjnego drzewa na sam dół - do najtańszych modeli - mija kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Tym czasem większość obywateli będzie poruszać się po drogach kilkunastoletnimi samochodami, w których nie zawsze są już dwie poduszki powietrzne, lub zagłówki na tylnej kanapie.